Motywy literackie

Motywy literackie - DZIECKO



Kiedy prześledzi się szereg utworów literackich, których bohaterami są dzieci, można mieć wrażenie, że nie ma na św dzieci szczęśliwych. Niewinne i bezbronne istoty są ofiarami przemocy bądź zaniedbań, dorośli wykorzystująje, oszukuje, skazują na cierpienie. Dlaczego tak ukazywane jest dziecko w literaturze? Nie jest trudno odpowiedzieć na to pytanie: właśnie dlatego, że są bezbronne i niewinne. Krzywda dorosłego poruszy sumienia z pewnoście; ale tym bardziej spowoduje to krzywda dziecka. Gdy A. Mickiewicz opisywał cierpienia aresztowanej młodzieży wileńskiej, celowo podkreślał, że byli wśród prześladowanych mali chłopcy, w zasadzie jeszcze dzieci. Nazywając cara Herodem i pisząc o udręczonych dzieciach, uzyskał określony efekt - któż z ludzi wychowanych w świecie kultury śródziemnomorskiej nie pomyśli wtedy o rzezi niewiniątek? A to nadaje procesom wileńskim określony wymiar. Ukazując cierpienie lub tragedię dziecka, można zaprotestować przeciw pewnym niedociągnięciom społecznym, niesprawiedliwości i zaniedbaniom. Dwuletni Tadeusz utonął dlatego, że nikt się nim nie zajmował, gdy jego rodzice pracowali. Hela zostaje odesłana przez opiekunkę, której się już znudziła, z powrotem do rodziny biednego murarza; nieszczęsne dziecko, przyzwyczajone już do życia w pałacu, nie potraf przywyknąć do nędzy. Niewidoma dziewczynka, bohaterka Katarynki, nie ma szans na opiekę lekarska; jej matka jest za biedna. To dziecko ma jednak szczęście; zajmie się nim bogaty adwokat, mieszkający w tym samym domu. Opisując te powikłane, a często tragiczne dziecięce losy, autorzy-pozytywiści upominają społeczeństwo, że konieczne są ochronki dla dzieci wiejskich, że trzeba zadbać o higienę na wsi, że działalność filantropijna musi być przemyślana i odpowiedzialna... Czy te przykłady nie przekonują bardziej niż suche artykuły? Ukazując dziecięcych bohaterów, twórcy poruszają bardzo ważne problemy społeczne, rozważają kwestie moralne, filozoficzne, psychologiczne. Obserwując parę aniołków podczas obrzędu dziadów, możemy zastanawiać się, czym zawiniły tak maleńkie dzieci. Słowa, które nam te istoty przekaża, Określają bardzo precyzyjnie istotę człowieczeństwa, polegająca na dążeniu do duchowej doskonałości. Pisząc z kolei o wychowaniu młodego Polaka w wierszu Do matki Polki, rozważył Mickiewicz bardzo ważne kwestie dotyczące naszego narodowego bytu. Bohater dziecięcy czy wykorzystanie motywu dziecka to dopiero punkt wyjścia; umożliwia On podjęcie różnorodnej, nieraz bardzo złożonej problematyki. Okrutny świat kłamstw opisany w Dzikiej kaczce wydaje się najbardziej podły, gdy patrzymy nań z perspektywy skrzywdzonej Jadwini. Dzięki ukazaniu portretu tego mądrego, wrażliwego dziecka, określił Ibsen jednoznacznie, jakie spustoszenia w duszy ludzkiej mogel spowodować fałsz i obłuda, jak niszczą one nawet niewinne istoty. Jadwinia umożliwia nam spostrzeżenie, gdzie czai się zło, które tak trudno pokonać. Jedną z najciekawszych powieści, poświęconych dzieciom, jest Władca much W.Goldinga. Przerażający obraz społeczności, stworzonej przez same dzieci na bezludnej wyspie po awarii samolotu, odbiera nam nie tylko wiarę w niewinność dziecka, ale i podważa przekonanie o doskonałości świata dorosłych. Nie można jednak zapomnieć, że dzieci są obdarzone wyjątkową wrażliwością i wyobraźnią. Piękno dziecięcej duszy ukazał w Matym Księciu Antoine de Saint-Exupery. Dziecko jest kimś wyjątkowym. Tkwią w nim nieskończone możliwości przyszłego życia. To, kim będzie, zależy od wielu czynników; niestety, jakże często świat niszczy te kruche istoty, odbiera im możliwości, które nigdy już nie zostaną zrealizowane. Gdy dla jednych krzywda uczyniona dziecku to najgorsza zbrodnia, inni - właśnie tę zbrodnię popełniają. Biblia – „Rzeź niewiniątek” ANTYK Gdy Jezus Chrystus przyszedł na świat w 6 r. p.n.e., Palestyna pozostawała pod kontrOlą Rzymu, gdzie rządy sprawował Oktawian August. Władcą Judei był w tym czasie Herod I Wielki, cieszący się łaskami imperatora rzymskiego, popierał bowiem politykę rzymska, propagował pogaństwo i inwestował w budowę licznych warowni i miast. Przez Żydów był znienawidzony; Biblia przekazała nam jego obraz jako krwiożerczego tyrana, jakim rzeczywiście - prawdopodobnie na skutek choroby umysłowej ­stał się pod koniec życia. Herod - władca okrutny i ambitny - jest według Biblii odpowiedzialny za rzeź niewiniątek; gdy bowiem Od mędrców przybyłych ze Wschodu dowiedział się, że narodziło się dziecko, które będzie królem żydowskim, wydał rozkaz wymordowania wszystkich nowo narodzonych chłopców. Herod podjął rozpaczliwą próbę ustalenia, gdzie znajduje się nowo narodzone dziecko, tak dlań niebezpieczne, ale choć użył sprytnego podstępu, nie powiodło mu się: Dumny i pyszny król, ogarnięty wściekłością i lękający się o swoją władzę, nie mogąc zgładzić tego, kogo się obawiał najbardziej na świecie, postanowił wymordować wszystkie dzieci, które narodziły się w owym czasie, mniemając, że będzie między nimi i ów król żydowski: Herod wkrótce umarł; Święta Rodzina powróciła z Egiptu, gdzi znalazła schronienie: Po śmierci Heroda Wielkiego jego syn, Herod Antypas, oójął władzę w Galilei i Perei. Znamy go również z Biblii jako tego, który wydał wyrok na Jana Chrzciciela. To Herod Antypas sprawował władzę w czasie śmierci Chrystusa, kiedy w Judei rządził prokurator Poncjusz Piłat. Zarówno ofiara niewinnych dzieci, jak i imię króla Heroda zostały utrwalone w kulturze; postać okrutnego władcy pojawi się w widowiskach misteryjnych, a nawet - w jasełkach iprzedstawianych w dzień Trzech Króli przez kolędników, zwanych czasem właśnie herodami, ludowych szopkach. Rzeź niewiniątek jest jednym z motywów ewangelicznych wprowadzonych przez A. Mickiewicza do Dziadów części III: do ofiar króla Heroda porównał poeta prześladowaną przez zbryzganych krwią niewiniątek carskich oprawców młodzież wileńską: Bogata symbolika motywu rzezi niewiniątek związana jest z sensem niezawinionego cierpienia; ofiara taka ma zbawczą moc, podobnie jak śmierć Jezusa na krzyżu: Adam Mickiewicz „Dziady cz. II” ROMANTYZM A. Mickiewicz zatytułował swój cykl dramatów Dziady, nawiązując do białoruskiego obrzędu ludowego związanego z kultem przodków. Oto w kaplicy nocą zebrali się ludzie; wtajemniczony starzec - Guślarz - wzywa duchy zmarłych, a te objawiają się żywym i mówią o swoim życiu i popełnionych grzechach, prosząc gromadę o pomoc w uzyskaniu zbawienia. Zanim obdarowane jadlem, napojem powrócą w zaświaty, przekażą uczestnikom obrzędu pewne nauki i przestrogi, określające, jak żyć, by doznać słodyczy w niebie. Niewątpliwa jest dla nas wina złego pana. Ten, który dręczył poddanych i nie miał litości nawet dla kobiety z maleńkim dzieckiem, musiał zostać ukarany za swoje okrucieństwo, złama bowiem podstawowe prawa boskie i ludzkie. Dla niego nie ma nadziei, bo kto nie byf ni razu człowiekiem, / Temu człowiek nic nie pomoże. To jest duch najcięższy, skazany na potępienie. Guślarz wzywa jednak i inne duchy, pośrednie oraz lekkie. Gdy spłonie kądziel, w kaplicy pojawią się dusze dwojga dzieci: Opowieść Aniołka zaskakuje nas; okazuje się, że choć dzieci, odchodząc z tego świata, były tak małe, że nie zdążyły popełnić żadnego grzechu, sąjednak obciążone jakąś wina, adroga do zbawienia jest przed nimi zamknięta: Otóż jest to tylko złudzenie. Dzieci są bowiem winne. Prawa świata, z którego przychodzi, by przekazać żyjącym swoją naukę, są bardzo surowe. Nie wystarczy nie popełnić czynu uznanego za niegodny. Trzeba jeszcze być w pełni człowiekiem, a to oznacza, że konieczne jest doznanie w życiu cierpienia. Dzieci były szczęśliwe; to jest ich winą. Ludzka sprawiedliwość nie widzi niczego złego w szczęściu. Jest to jednak zwodnicze: jeśli nie przeżyjemy bólu i nieszczęścia, nie staniemy się duchowo dojrzali, czegoś w nas zabraknie. Dlatego Aniołek poprosi o dwa ziarnka gorczycy; to symboliczne odkupienie pomoże mu wypełnić swój los i dostapić łaski: Najważniejsze sąjednak w Dziadów części II nauki, przekazywane przez duchy; mdwią one o tym, jak żyć, by stać się w pełni człowiekiem. Świat nadprzyrodzony, z którym ludzie nawiązują kontakt w czasie obrzędu dziadów, ocenia ludzkie czyny bardzo surowo. Jeżeli ktoś jedynie żyje, nie starając się myśleć o innych, jak młoda dziewczyna, Zosia, która odtrącała wszystkich kochających ją chłopców, czy po prostu nie dane mu było przeżyć doświadczeń, które zmuszają człowieka do duchowego rozwoju, jak Jdziowi i Rozalce - w kategoriach tego świata jest winien i nie zasługuje na zbawienie. Zauważmy jednak, że może on zostać odkupiony; choć wymagania są ogromne, w pewnym sensie można im sprostać, człowiek nie zostaje potępiony za swoją słabość całkowicie. Stwierdzenia, które tu padaja, są bardzo ważne, uczą bowiem prawdziwego człowieczeństwa, odpowiedzialności, uczciwości wobec siebie i innych. Adam Mickiewicz „Do matki Polki" ROMANTYZM W wierszu Do matki Polki A. Mickiewicz podejmuje temat wychowania młodego Polaka, nawiązując do konwencji gatunkowej starożytnego genetliakonu. Wiersze takie pisano z okazji narodzin dziecka; matce Polce jednak przyjście na świat potomstwa nie da radości, jej serce będzie krwawić tak jak serce Maryi Utwór Mickiewicza jest jakby szyderczym zaprzeczeniem tego, czego możemy oczekiwać: dziecku odbiera się prawo do dumy z tego, że jest Polakiem, do fascynacji tradycją i dziejami przodków. Jego przeznaczenie jest inne. Syn zniewolonego narodu musi stanąć do walki, ale nie będzie to walka otwarta, zgodna z rycerskimi zasadami: jego czeka los spiskowca. Walka w ukryciu, wyśledzenie przez szpiega, proces sądowy, w czasie którego nikt go nawet nie wysłucha, i wyrok.. Nie będzie pośmiertnej sławy i pomnika. Jedyne, co pozostanie, to długie nocne Polaków rozmowy i rozpacz tej, która wydała go na świat. Do takiego życia musi matka swoje dziecko przygotować. Przyszły skazaniec powinien nauczyć się ukrywać swoje uczucia, oswoić się z tym, czego nie uniknie - katorgą lub śmiercią. Do tego służy przedstawiony w wierszu okrutny program wychowawczy. Poeta ukazał tu w mistrzowskim skrócie los pokolenia, które musi pójść drogą Konrada Wallenroda; wobec przewagi wroga potężnego nie ma ono innego wyjścia. Śmierć nie przyniesie chwały: pomnik bohatera zastapi szubienica. Nie będzie też pola bitwy, bojowych okrzyków, sztandarów, towarzyszy broni. zastapi je dóf kryjomy, naprędce wykopany grób skazańca. Trudno jest przyjąć taki los. Jeszcze trudniej ­wybrać taki los dla własnego dziecka. Wiersz Do matki Polki nie jest jednak podręcznikiem spiskowej walki. Nie zawiera też tak naprawdę wskazówek wychowawczych dla nieszczęsnej matki. To pozory. zalecenia poety są ironiczne. Właśnie ten bolesny sarkazm uświadamia nam, jaka okrutna niesprawiedliwość spotkała polski naród, któremu odebrano nawet prawo do godnego upomnienia się o los swej zniewolonej ojczyzny, i jak dzielni są ci, którzy rezygnując z prawa do szczęścia, wybierają dobrowolnie okrutny los spiskowców, wiedząc, że nikt ich w żaden sposób za to nie nagrodzi. Gdy świat cały cieszy się pokojem, oni przyjmują męczeństwo By podjąć taką decyzję, trzeba mieć wiele odwagi i dumy. I to właśnie chciał nam poeta przekazać, pisząc wiersz o tym, jak matka Polka powinna wychować swego syna. Wiersz, w którym nie odnajdziemy rozpaczy, lecz pełen godności, rozpaczliwy heroizm i bunt przeciwko światu, który na taki los ludzi skazuje. Eliza Orzeszkowa „Dobra pani" Pozmwizm W tym momencie odmienił się los Helki, sieroty wychowywanej w rodzinie murarza Jana; uroczym, ale zaniedbanym dzieckiem zaopiekowała się bogata dama, Ewelina Krzycka. z wilgotnego i ciemnego domostwa robotnika kaprys dobrej pani przeniósł dziewczynkę do wytwornego salonu. Świat, w którym się znalazła, jest zupełnie inny od tego, który znała do tej pory. Teraz jej ubiór będzie wykwintny, włosy - pięknie ufryzowane, otrzyma wykształcenie, nauczy się dobrych manier, wyjedzie za granicę... Czy to wszystko uczyni ją szczęśliwą? Czy Ewelina Krzycka naprawdę jest szlachetną kobieta, dobrą panią, przed ktdrą żona murarza chciała wręcz uklęknąd, zdumiona jej anielską dobrocią i miłosierdziem? Sytuacja pięcioletniej Helki nie była najlepsza. Straciła oboje rodziców: Wychowywana przez dalekich krewnych dziewczynka nie mogła liczyć na zbyt wiele. Pani Ewelina Krzycka zaś miała uczynić ją piękna, wytworną i wykształconą. Wydawać by się więc mogło, że Helkę spotkało ogromne szczęście. Pani Ewelina była osobą nieszczęśliwa; owdowiała wiele lat temu, znudzona miastem, w którym przyszło jej mieszkać, a posiadająca za mało funduszy, by po prostu przebywać cały czas za granica, potrzebowała jakiejś odmiany. Egzaltowana dama, której wydawało się, że zajmując się flantropią odnajdzie sens życia, biorąc dziecko na wychowanie na pewno zapełniła czymś puste godziny, ożywiła dom, który teraz rozbrzmiewać będzie dziecięcym śmiechem i śpiewem, ale czy wypełniła pustkę w sercu? Na pozór mogłoby się wydawać, że tak. Dziewczynka była śliczna i pełna wdzięku. Poruszała się z gracja, objawiała wysoce rozwiniętą wrażliwość na piękno, miała talent muzyczny. Pani Ewelina zaczyna rozważać kwestię odpowiedniego wykształcenia uzdolnionego dziecka. Zgodnie z typowym w jej sferach przekonaniem, że aby nie zaprzepaścić talentu, należy koniecznie rozwijać go za granica, zapragnęła zawieźć Helkę do Włoch: Marzenie pani Eweliny zostało spełnione; spędziła ze swoją wychowanka kilka miesięcy we Włoszech, dając jej to, co uważała za najlepsze. Helka zetknęła się z kulturą Europy, poznała piękno włoskiego pejzażu i architektury. Dopełniła tym samym typowo salonowego wychowania, jakie odbierała. Była przygotowana do życia w roli wielkiej damy; nie wiedziała jednak niczego o życiu prawdziwym. Nie dano jej wiedzy o świecie, nie nauczono praktycznych umiejętności, nie zapoznano z tradycjami narodu, z którego wyrosła. Była jedynie piękną ozdobą bogatego domu, zabawka, umilającą życie swej pani, która zachwycała się jej dziecięcym urokiem. Helka nie była już jednak rozkosznym dzieckiem, przypominającym cherubinka. Urosła, stawała się podlotkiem. Jej postać straciła rozkoszny, dziecięcy wdzięk, była teraz niezgrabna: Zmienił się też charakter; dziewczynka była coraz bardziej niezależna, chwilami objawiała upór lub złość. Bardzo zmartwiło to panią Ewelinę; zniknął gdzieś nieuchwytny czar, jaki dostrzegała w przygarniętej przez siebie istocie: Do prawdziwego kształtowania charakteru młodej dziewczyny miała dobra pani za mało umiejętności i chęci, brakowało jej dojrzałości do podjęcia tak odpowiedzialnej roli, tym bardziej, dotychczas w zasadzie wychowaniem Helki jako takim się nie zajmowała, raczej nieustannie zabawiała dziecko i pozwalała r być cały czas przy sobie, absorbować uwagę: Helka nie była kochana naprawdę. Nadszedł dzień, gdy zniecierpliwiona zachodzącymi w dziewczynce zmianami opiekunka odtrąciła ja, odsyłając tam, gdzie umieściła już wcześniej inne istoty, którymi się znudziła: do garderoby. W dniu, w którym Hela przybyła do jej domu, trafił tam pinczerek Elf; teraz przyszła kolej na dziewczynkę, gdyż pani Ewelina miała już nowy obiekt adoracji: przystojnego włoskiego artystę. Tak, pani Ewelina z pewnością nie umiała kochać. Lubiła piękne zabawki, a że była bogata, mogła pozwolić sobie na zabawę żywymi istotami. Dbała o nie troskliwie, a nawet wręcz rozpieszczała, dopóki zaspokajały jej potrzeby. Ich uczucia się jednak dla dobrej pani nie liczyły. Odrzucone, już nieatrakcyjne dla wielkiej damy i nudne, zostały odesłane z niecierpliwością do garderoby. Znalazła tam miejsce panna Czernicka, która z wychowanki pani Krzyckiej stała się jej służąca, tam trafiły ukochana papuga i pies, a na koniec - Hela. Pani Ewelina ukształtowała ich los i zamiast dać, odebrała im szczęście. Panna Czernicka i Hela zostały wyrwane z własnego środowiska, odebrano im możliwość takiego życia, jakie znały i do jakiego były przyzwyczajone. Nie dano niczego w zamian. Dobra pani rozwiązała szybko problem wychowanki, która nie była jej już potrzebna. Wróciła ona do domu swoich krewnych; otrzymała garderobę, a na jej utrzymanie płaciła pani Krzycka rocznie pięćdziesiąt rubli. O to, czy dziecko będzie umiało dostosować się do środowiska, z którego kiedyś zostało wyrwane, czy nie będzie tęsknić za dotychczasową opiekunka, czy nie poczuje się odrzucone i nieszczęśliwe - nikt nie pytał... Hela daremnie czeka na jakiekolwiek wiadomości od swojej ukochanej pani. Pozostały jej tylko wspomnienia dawnych czasów, gdy były razem szczęśliwe: grom krzywdy, jaką wyrządziła Heli dobra pani, wstrząsnął awet murarzem Janem, człowiekiem nienawykłym do iepotrzeónych wzruszeń: Murarz Jan i jego żona nie mogli zapewnić Heli takich warunków, do jakich została przyzwyczajona, ale potrafili okazać jej serce, czuli się za nią odpowiedzialni i troszczyli się o jej los. Kaprys bogatej damy umieścił dziewczynkę na trochę w świecie salonów; inny kaprys kazał jej stamtąd odejść. Dobra pani nie była ani dobra, ani miłosierna. Była to egoistka, dla której liczyły się tylko własne potrzeby, a innych potrafiła okrutnie ranić; to, że cierpia, nie interesowało jej, nie zdawała sobie może nawet z tego sprawy... Pani Ewelina potrzebowała kogoś, kto pomógłby jej wypełnić panującą w sercu pustkę; kochać jednak nie potrafiła, nie wiedziała, że za istotę, ktdrą przygarnęła, jest odpowiedzialna. Eliza Orzeszkowa „Tadeusz" Pozytywizm Nowela Tadeusz jest na tle pisarstwa E. Orzeszkowej utworem wyjątkowym, choć na pozór nic tej odmienności nie zapowiada. Akcja rozgrywa się w środowisku wiejskim, co jest dość charakterystyczne dla małych form prozatorskich epoki pozytywizmu; typowy jest również wybór dziecka na bohatera utworu. Co zatem decyduje o szczególnym miejscu Tadeusza wśród innych nowel i opowiadań powstałych w tym czasie? Nowelę tę cechuje niezwykła zwięzłość; opowieść o kilku godzinach z życia chłopskiej rodziny nabrała cech niemal antycznej tragedii. Nieuchronność losu jawi się jako tym bardziej okrutna, że nic w pogodnym nastroju opowiadania nie zapowiada tragicznego końca. Autorka świadomie rezygnuje z komentarzy, nie ujawnia emocji, świat zaś prezentuje z perspektywy dwuletniego dziecka. Bezbronność Tadeusza wobec rzeczywistości przeraża nas tym bardziej, że obserwujemy całkowitą obojętność świata wobec dramatu, który właśnie się rozegrał. Opowieść, ktdrą nam przedstawiono, staje się straszliwym oskarżeniem. Tadeusz był ukochanym dzieckiem Chwedory i parobka Klemensa Chłopi zazwyczaj kochają bardzo swe dzieci, szczególniej zaś i najbardziej synów. Klemens, Chwedora i Tadeusz tworzyli szczęśliwa, kochającą się rodzinę; silna więź między kobietą i mężczyzną zrodziła się z miłości do dziecka. A było to dziecko radosne i pełne uroku: Pisarka ukazała pełen realizmu portret małego wiejskiego dziecka Czytając nowelę, poznamy nie tylko jego wygląd czy typowe zachowania, ale i świat przeżyć i sposób widzenia świata. Najbliższymi osobami są dla Tadeusza jego rodzice; przy nich czuje się bezpieczny iszczęśliwy: W świecie synka Chwedory i Klemensa nie ma zagrożeń - nawet kara jest przez matkę wymierzana z miłościw, choć nie znaczy to wcale, że nie budzi ta kara obaw: Jak sprawowano opiekę nad tym tak ukochanym dzieckiem? Poza ogromem miłości niewiele więcej mogła Chwedora zapewnić swemu synkowi. Zapracowana, zaniedbywała nieświadomie podstawowe zasady higieny, o czym świadczą chociażby roje much unoszące się nad posłaniem dziecka czy fakt, że myte było ono tylko raz w tygodniu. Tadeusz nie miał również właściwej opieki; musiał towarzyszyć matce, gdy pracowała, innej bowiem możliwości nie było: Barwność tego opisu, lekko zaznaczona ironia, całkowity brak natrętnego komentarza lepiej przekonywaly czytelnika o konieczności zapewnienia wiejskim dzieciom opieki i higieny niż najbardziej płomienne artykuły. Gdy Chwedora zajmuje się pieleniem w dworskim ogrodzie warzywnym, pracując pilnie, bo przerywanie pracy to według nadzorcy „grzech", Tadeusz nudzi się, pozostawiony sam sobie. Choć przywołuje matkę głośnym krzykiem, ta nie ma dla niego czasu; na początku pociesza i uspakaja dziecko, potem nie starcza jej już cierpliwości; zajęta robota, zmęczona lipcowym upałem, obserwowana przez nadzorcę, nie może zająć się synkiem: zafascynowany barwnym ptaszkiem chłopiec zapuści się sam w gąszcz ogrodu. Spojrzymy jego oczyma na rosnące tam kwiaty, jakże ogromne z perspektywy dwuletniego dziecka. Spotkamy fascynującego i przerażającego zarazem stracha na wróble. Odnajdziemy zagon smakowitego grochu. Dla dwuletniego Tadeusza ogród jest miejscem niesłychanie zajmującym. Coraz to nowe rzeczy zwracają uwagę chłopca; podąża za nimi, by za moment zająć się czymś innym, równie dl niego atrakcyjnym. Zapomina o matce, zafascynowany poznawaniem coraz to nowych tajemnic świata. Nie boi się nowych miejsc; zbyt jest zainteresowany ptakiem, kwiatami, grochem. Za mały, by umieć analizować sytuację czy wyciągać wnioski, Tadeusz jest tak naprawdę bezbronny wobec rzeczywistości. Mimo pogodnej, wręcz sielskiej atmosfery letniego południa zaczynamy odczuwać niepokój. Zbliża się tragiczny finał przygód synka Chwedory i Klemensa: Tadeusz, dla którego najgorszym doświadczeniem był jak dotąd kontakt z matczyną dziaha, zetknął się właśnie z prawdziwym niebezpieczeństwem; nie mógł go rozpoznać, za mało wiedział jeszcze o świecie, w którym żył, a nie było przy nim nikogo, kto mógłby mu to objaśnić i uchronić go przed wypadkiem. Pozbawione dozoru dziecko nie miało żadnych szans; wystarczyło, zrywając niezapominajki i płosząc sikorkę, poślizgnąć się na błotnistym brzegu wypełnionej wodąjamy, by skończyło się wszystko... Pisarka nie skomentowała tego, co właśnie się stało. Nie ukazała rozpaczy rodziców, nie oskarżyła nikogo - wprost. Oskarżenie jest jednak zawarte w tej noweli: W tym barwnym, pełnym życia świecie nie ma już pewnego dwuletniego dziecka. Nikt o tym nie wie. Rodzice zbyt zajęci są praca, by sprawdzić, co robi ich maleńki synek; pewnie usnął, zmęczony upałem i daremnym czekaniem na matkę... Mieszkańcy dworu mają swoje wzniosłe sprawy; cóż ich obchodzi los zaniedbanych chłopskich dzieci? Nawet modlitwa matki, choć tak żarliwa, nie pomogła: Chłopiec, poznając otoczenie, nowe sytuacje oceniał, pordwnując je ze znanymi sobie doświadczeniami. A ile można wiedzieć, mając niewiele ponad dwa lata! Tadeusz pamiętał, jak niedawno zrywał z matką niezapominajki: Teraz zrywając kwiaty dla Bozi i dla panienki, utonął... Nie było przy nim nikogo, kto uchroniłby go przed nieszczęściem, zatrzymał, ostrzegł. Zwyciężyło zło. Świat okazał się okrutny, ludzie obojętni. Matce Tadeusza odebrano jej podstawowe prawo: prawo do zapewnienia bezpieczeństwa własnemu dziecku. I tę właśnie straszliwą krzywdę ukazuje pisarka, zmuszając czytelnika do zastanowienia się nad tym, kto odpowiada za tragedię chłopskiej rodziny. Bolesław Prus „Katarynka" Pozytywizm Bohaterem noweli Katarynka jest pan Tomasz, niemłody już adwokat warszawski, człowiek samotny, przyzwyczajony do wygodnego życia. Ogromną wagę przywiązywał do pięknie urządzonego mieszkania, drogich i eleganckich sprzętów, ładu i porządku oraz - ciszy. W domu, w którym mieszkał na podwórzu panowała straszna cisza. Nigdy tu nie wstępowali handlarze starzyzny ani druciarze, ani śmieciarki. Nie puszczano bab śpiewających pieśni pobożne ani dziada, który graf na klarnecie, ani kataryniarzy. Pan mecenas szczególnie nienawidził katarynek. Wielbiciel przedstawień teatralnych, pięknych obrazów i koncertów, które lubił kontemplować w ciszy i skupieniu, mechaniczną muzykę uważał za zbrodnię przeciwko sztuce; według niego kataryniarze są po prostu rabusie, gdyż okradają go z chwil, które mógłby poświęcić prawdziwemu pięknu. Dlatego z każdym kolejnym właścicielem domu i z każdym stróżem umawiał się, że na podwórze nie będą pod żadnym pozorem wpuszczani kataryniarze. Pewnego dnia jednak sam te zasady zmienił, czego jego stary lokaj pojąć nie mógł: Co spowodowało taką odmianę w panu Tomaszu, dla którego do tej pory własne potrzeby były najważniejsze, a problemy innych ludzi po prostu nie istniały? Nadal przecież nie mógł znieść fałszywych i natrętnych tonów katarynki, a mimo to zaakceptował jej obecność na podwórzu. Dlaczego? Otóż mecenas nie był, jak mogłoby się to wydawać, zupełnie obojętny na problemy innych. zamknął się w swoim idealnym świecie przed nachalnością świata, otoczył pięknem i cisza, odsunął od ludzi i ich problemów. Pozostał jednak wrażliwy, umiał dostrzec czyjś ból, smutek, radość. Gdy pewnego dnia zauważył, że do mieszkania naprzeciwko wprowadziły się dwie kobiety z małą dziewczynka, z zainteresowaniem zaczął obserwować swe sąsiadki, a szczególnie dziecko. To, co zauważył, wstrząsnęło nim i skłoniło go do zainteresowania się losem małej dziewczynki - i do rezygnacji przez pewien czas z komfortu przebywania w idealnie cichym domu. Matka małej zamieszkała dla oszczędności razem z przyjaciółką. Sąsiadki pana Tomasza nie były osobami bogatymi: Dziecko zafascynowało mecenasa szczególnie, gdy odkrył, że jest ono kalekie: B. Prus przedstawił w swojej noweli bardzo ciekawe studium psychiki ociemniałego dziecka. Kalectwo na początku budzi w nim lęk i zniecierpliwienie, dziewczynka czeka, aż wzrok jej powróci, nie akceptuje faktu braku jednego ze zmysłów: Przebywając coraz dłużej w ciemnościach, dziecko zaczyna zastanawiać się, jak to jest, że ono nie widzi świata, ale widzą go inni; chce wiedzieć, czy świat nadal istnieje, chce zrozumieć fenomen swojej odrębności: Świat niewidomej dziewczynki był inny niż ten, który znała dotychczas. Inaczej biegł w nim czas: Inne też niż dotychczas odbierała wrażenia: Świat poznawany słuchem i dotykiem był bardzo fascynujący, dziecko potrafiło wyciągać wnioski ze zjawisk niezauważalnych dla innych - najmniejszy szelest, zapach, oziębienie się albo rozgrzanie powietrza nie uszło jej uwagi. Wrażeń tych było jednak za mało, by zaspokoić potrzeby żywego umysłu dziecka. Dlatego nie zabraniano mu opuszczać pokoju: Wszystko uległo zmianie po przeniesieniu się do nowego domu. Wyprawy na strych i do piwnicy nie były już możliwe, na podwórzu nic się nie działo, panowała przygnębiająca cisza. Pozbawione wrażeń dziecko nudziło się i gasło. Obserwujący je pan Tomasz zauważył, że z dzieje się z nim coś niedobrego, i zastanawiał się, czy mógłby mu pomóc, ale nic konkretnego nie przychodziło mu na myśl; nie zdawał sobie też sprawy, że to on sam spowodował taki stan rzeczy: Wkrótce pan mecenas dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności zrozumiał, co jest przyczyną tak złego stanu niewidomego dziecka. Do domu, w którym mieszkał, przyjęto właśnie nowego stróża, z którym - zajęty akurat przeglądaniem bardzo ważnych akt - nie miał czasu porozmawiać, by zawrzeć swą zwykłą umowę dotyczącą katarynek. I właśnie następnego dnia, gdy nadal był bardzo zajęty, na podwórze wszedł kataryniarz: Pan Tomasz nie przepędził jednak kataryniarza. Gdy zobaczył, jak wielką radościąjest dla ociemniałego dziecka wrzaskliwa muzyka, postanowił ją znieść. Uświadomił sobie nagle, jak pusta i pozbawione wrażeń było jej życie, jeśli ohydne tony katarynki wprowadziły ją niemal w ekstazę: Dla pana Tomasza było to bardzo pouczające doświadczenie Zrozumiał, że samo współczucie nie wystarczy; poczuł się odpowiedzialny za los skrzywdzonego dziecka: Henryk Ibsen „Dzika kaczka" Młoda Polska W dramacie, Dzika kaczka, postawił H. Ibsen pytanie, do czego może doprowadzić konsekwentna walka o prawdę w społeczeństwie ludzi zakłamanych i obłudnych. Spokojne i ustabilizowane życie rodziny Ekdalów zbudowane zostało na fałszu, niedomówieniach i przemilczeniach. Ludzie oszukują sami siebie i okłamują innych, bo tak jest łatwiej, wygodniej, bezpieczniej. Ujawnienie prawdy zburzy ten ład i spowoduje tragedię córki Hjalmara i Giny, Jadwini. Rodzina Ekdalów nie jest bogata. Zakład fotograficzny, który prowadzą Hjalmar z żona, nie prosperuje zbyt dobrze; dom prowadzony jest bardzo oszczędnie: Dodatkowym źródłem dochodów, które uzupełniają skromny budżet, są drobne sumy, które ojciec Hjalmara otrzymuje za przepisywanie papierów od Groberga, buchaltera starego Werlego. Werle to dobroczyńca rodziny Ekdalów; Hjalmar zawdzięcza mu wszystko: naukę fotografii, urządzenie atelier i mieszkania, a nawet - małżeństwo. Nie jest trudno zauważyć, że bezpieczny świat Jadwini zbudowany został na kłamstwie; nie wie ona, co naprawdę łączy rodziców z bogatym panem Werle, a także idealizuje swojego ojca, człowieka próżnego, nieudacznika i egoistę: Hjalmar jest w domu najważniejsza osoba; jego potrzeby liczą się najbardziej, podporządkowuje sobie żonę i córkę, pozostawiając im jednocześnie wszystkie kłopoty życia codziennego. Nie dba o potrzeby swojej rodziny, choć uważany jest za wzorowego męża i ojca. Żona i córka dogadzają mu, jak potrafa, same nie dojadając; on tego nie zauważa lub nie chce widzieć Jadwinia bardzo kocha swojego ojca, troszczy się o niego, a nawet wręcz mu nadskakuje, nie zauważając, jak sama jest zaniedbywana. Hjalmar boi się wziąć na siebie odpowiedzialność za sprawy rodziny, zrzuca ją na innych; uważa się jednak za człowieka o wielkich możliwościach, który nie powinien zajmować się przyziemnymi problemami. Marzy o dokonaniu wynalazku, który odmieni byt wszystkich; żona i córka akceptują tę fikcję. Dziewczynka darzy dorosłych pełnym zaufaniem i traktuje ich z ogromnym szacunkiem. Dziwactwa dziadka traktuje jako rzecz zupełnie oczywistą. Jest cicha, skromna i posłuszna. Jednocześnie jest to istota obdarzona ogromną wrażliwością i bujną wyobraźnią. zczułością i troskliwością odnosi się do hodowanej na strychu kalekiej dzikiej kaczki: Dzika kaczka z przestrzelonym skrzydłem, wydobyta z wody przez myśliwskiego psa iodratowana, przyzwyczaiła się do życia na strychu. W końcu ma koryto z wodą, może się w nim pluskać. Zapomniała o wolności. Strych zastapił jej świat, tak jak staremu Ekdalowi - las. Trzeba tylko uważać, by nigdy nie zobaczyła ani morza, ani nieba... gdyż wtedy tęsknota powróci. Uwięziony ptak jest jeszcze jedną istotą żyjącą w kłamstwie; jego los jest symboliczny, pomaga nam pojąć, jakie piekło stworzyli sobie ludzie. Jadwinia też przypomina dziką kaczkę. Tak jak tego ptaka, otoczenie nie potraf jej zrozumieć. Dziewczynka jest błyskotliwa i inteligentna, ale nikt tego nie docenia; ona zaś nie potraf wyobrazić sobie, że mogłaby w jakikolwiek sposób wyrazić sprzeciw, przyjmuje zasady, które jej narzucono: Jadwinia przewyższa swoich rodziców inteligencja; matka jest koóietą dość pospolita, ma oczywiste braki w wykształceniu, co drażni Hjalmara, który poprawia ją niecierpliwie, gdy zdarzy jej się przejęzyczenie; ojciec nie poświęca wiele czasu na czytanie. Niestety, dziewczynka nie może uczyć się; grozi jej utrata wzroku. Nie wolno jej zbyt wiele czytać, na spacery wychodzi jedynie wieczorami, zrezygnowano z posyłania jej do szkoły, a ojciec namawia ja, by nauczyła się wyplatać koszyki i różne rzeczy ze sforny. Samo dziecko nie rozumie do końca, jak poważna jest sytuacja, dorośli zaś nie mają dość odwagi, by mu to uświadomić. Jadwinia żyje w świecie iluzji. Tu jest bezpieczna i szczęśliwa, jak dzika kaczka w swym koszyku na strychu; prawda okaże się dla niej zabójcza. Słowa Gregersa, którego doktor Relling uważał za chorego na ostrą gorączkę uczciwości, niepokoiły ja, nawet jeśli ich nie rozumiała; czuła jednak, że jest w nich ukryte coś ważnego: Jadwinia nie do końca zrozumiała sens ukryty w wypowiedzi Gregersa, który chciałby wydobyć całąjej rodzinę z wodorostów kłamstwa. Zaczyna sobie jednak zdawać sprawę, że nie wie wszystkiego o świecie, w którym żyje: Dziewczynka nie zna przeszłości swojej rodziny, nie zdaje sobie sprawy, co łączy Ekdalów i starego Werlego, nie wie też, czyją naprawdę jest córka; tę prawdę Gina ukryła zresztą także przed Hjalmarem. Okłamywani są tu wszyscy; gdy Gregers, kierując się óezkompromisową uczciwościa, ujawni prawdę, zniszczy rodzinę Ekdalów. rawda jest bolesna; stary Werle i stary Ekdal byli kiedyś rzyjaciółmi i wspólnie prowadzili interesy. Potem popełniono adużycia: Porucznik Ekdal trafił do więzienia, odebrano mu prawo noszenia munduru, był człowiekiem zrujnowanym. Teraz, wiele lat później, Werle pomaga mu, płacąc za przepisywanie dokumentów więcej niż się należy. W bezwzględnej walce o przetrwanie to on okazał się lepszy. Jego ofarą padł zresztą nie tylko stary Ekdal: Hjalmar nie uświadomił sobie jeszcze najgorszego. Dowiedział się tego jednak, gdy p0 rozmowie z Gregersem zapytał żonę O pewne drażliwe sprawy. Otóż jego małżeństwo z Giną zostało starannie zaplanowane przez Werleg0, który w ten sposób pozbywał się kłopotu; On jednak nie zdawał sobie z tego sprawy, sądził, że dawny przyjaciel ojca chce p0 prostu mu pomóc: Gdy Hjalmar dowiedział się, co łączyło Ginę i Werlego, był zdruzgotany. Jak stwierdził, przeżyf najbardziej gorzką godzinę swego życia. Nie potrafił, jak wyobrażał to sobie Gregers, zbudować nowego życia, opartego na prawdzie. Relling, który zdaje sobie sprawę, jaka może być niszcząca moc prawdy, przestrzega, by Gina i Hjalmar nie skrzywdzili Jadwini; z dziewczynką należy obchodzić się delikatnie, tym bardziej, że wchodzi ona w okres dojrzewania: Relling brutalnie uświadomił rodzicom, jakie są ich zobowiązania wobec dziecka; czy możemy jednak uwierzyć egzaltowanym deklaracjom Hjalmara? Już wkrótce padnie dramatyczne pytanie: czy dziecko twoje ma prawo żyć pod moim dachem? Straszliwe podejrzenie zrodziło się, gdy Jadwinia jako prezent urodzinowy otrzymała od Werlego darowiznę, a jednocześnie Hjalmar dowiedział się, że traci on wzrok. Szczęście zbudowane na kłamstwie nie mogło trwać zawsze. Gregers, który miaf jak najlepsze zamiary, zniszczył życie Giny i Hjalmara, ale przede wszystkim - niewinnej Jadwini, która nie mogła zrozumieć, dlaczego tak nagle przestano ją kochać . Tylko że Hjalmar nie umie kochać. Zajęty swoim cierpieniem, nie zwraca uwagi na córkę, ze wstrętem odsuwa ją od siebie; chce, by zaoszczędzono mu widoku obcych. Jadwinię nazwano obcą; poczuła się jak dzika kaczka, o której sama powiedziała: otacza ją dziwna jakaś tajemnica. Nikt jej nie zna, nikt nie wie, skąd właściwie pochodzi. Czy gdyby rodzice wiedzieli, że Gregers namawiałJadwinię do zastrzelenia dzikiej kaczki, poświęcenia jej dla ojca w imię miłości do niego, zwróciliby na dziecko większą uwagę? A gdyby znali treść jej rozmowy z dziadkiem o strzelaniu do dzikich kaczek? Zauważyli, że już przedtem trzymała w ręku pistolet? Niestety, dorośli są zbyt zajęci sobą. Gina próbuje ocalić swoje małżeństwo, Hjalmar rozważa, czy Jadwinia kochała go naprawdę: Hjalmar stał się podejrzliwy, uważa, że dziecko opuściłoby go dla starego Werlego, dałoby się kupić. Nie potrafąc kochać w sposób dojrzały, podejrzewa innych o powierzchowność uczuć i fałsz. z zaklętego kręgu kłamstw nie ma wyjścia; gdy na strychu padnie strzał, Hjalmar uwierzy Gregersowi, że to zastrzelono dziką kaczkę: Prawda jest jednak inna. Dziecko nie żyje. Hjalmar nie zapewni go już o swojej miłości. Lekarz oświadczy chłodno: Kula utkwiła w sercu. Jadwinia przestała żyć? Zabiła się na miejscu. Nie uwierzy także, że byf to strzaf przypadkowy. I nie da się przekonać wzniosłym deklamacjom Hjalmara i jego bluźnierstwom wypowiedzianym w rozpaczy. Hjalmar jest człowiekiem powierzchownym i płytkim, niezdolnym do wybaczania, nie potrafącym znieść cierpienia. W świecie kłamstwa mógł żyć; prawda go zabiła. H. Ibsen ukazuje nam bardzo gorzką prawdę: nie wszyscy potrafą żyć bez obłudy i zakłamania. Dla niektórych jest to po prostu za trudne. Złudzenia są ich tarcza, chronią ich przed trudami życia. Dzika kaczka jest dramatem pesymistycznym: prawda nie ocala, gdyż ludzie są zbyt słabi, by ją udźwignąć, a kłamstwo pogrąża człowieka w odmętach i mroku. Stary Werle, który skrzywdził tak wielu ludzi, ślepnie; Hjalmar widzi w tym karzącą rękę sprawiedliwości. Ale wzrok traci powoli także niewinna Jadwinia - dorośli konsekwentnie wprowadzająją bowiem w swój świat fałszu i przemilczeń. I tak być musi; gorzkie przesłanie dramatu wypowie pozbawiony złudzeń doktor Relling: odbierając przeciętnemu człowiekowi życiowe kłamstwa, odbiera mu pan również szczęście. Wiliam Golding „Wladca much" Współczesność William Golding (1911-1993), wybitny współczesny pisarz angielski, otrzymał w 1983 roku nagrodę Nobla za całokształt twórczości. Twórca ten debiutował w roku 1954 powieścią Władca much, która do dziś pozostaje jednym z najbardziej znanych jego dzieł. Historia, którą opowiada nam Golding, jest przerażająca. Trwa wojna. U wybrzeży niewielkiej wysepki gdzieś na Pacyfiku rozbija się zestrzelony samolot, którym ewakuowano grupę angielskich uczniów. Nie ocalał nikt z dorosłych; chłopcy zdani są tylko na siebie; najmłodsi mają po sześć lat, najstarsi - dwanaście. Bezludna tropikalna wyspa przypomina raj na ziemi, jednak bardzo prędko pojawiają się tu chaos i zło. Na początku nikt się tego nie spodziewał; wybrano wodza, pomyślano o ustanowieniu praw na wzór świata dorosłych, urządzano zebrania, obmyślano sposoby ratunku... Jednak już na początku wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. Nikt jednak ­poza inteligentnym, ale odrzuconym przez grupę z racji tuszy i słabej kondycji fizycznej Prosiaczkiem - nie czuje się za to odpowiedzialny. . Przyjemniej jest bawić się i kapać w morzu. Nieliczni, którzy zdają sobie sprawę, co należy robić i widzą konieczność podporządkowania się dyscyplinie, jak chociażby Ralf czy Prosiaczek, nie potraflą zapanować nad całą grupa, tym bardziej, że mają konkurenta, Jatka Merridewa, który bardzo imponuje chłopcom. Marzeniem Ralfa jest zbudowanie solidnej chaty, osłony przed deszczem i niebezpieczeństwami nocy; Jack pragnie upolować świnię, by mogli najeść się mięsa. W tym momencie rodzi się konflikt między Ralfem, który chce ocalić ład i dobro, brzydzi się zarówno złem, jak i fizycznym brudem, a Jackiem, dla którego liczy się tylko siła; Jack najłatwiej ulegnie magii zła, to on wprowadzi chaos do tego świata. Dzieci, które znalazły się w sytuacji zbyt trudnej dla nich i zaskakująco obcej, nie potrafiły sprostać zadaniu. Nawet ognisko, które miało służyć wezwaniu pomocy, okazało się śmiertelnym zagrożeniem: Ogień rozpełzł się po wyspie jak podstępne zło. Zło zaczęło się też budzić w duszach chłopców - jego źródłem były na początku bezradność i strach, brak oparcia, które zazwyczaj stanowią dorośli, określający, co jest czynem dobrym, a co złym: zwycięstwo zła nie nastapiło od razu. Gdy po raz pierwszy chłopcy próbowali upolować świnię, przerazili się samego momentu zabijania: Gdy później Jack odłącZy się od grupy Ralfa, przy którym pozostanąjedynie Prosiaczek i nierozłącZni bliźniacy Sam i Eryk (nazywani dlatego Samierykiem), by założyć własne „plemię", upojony władzą i własną siłą każe wystawić warty wokół swego obozu, urządzi napad na grupę Ralfa i siłą odbierze Prosiaczkowi okulary, by mieć soczewkę do rozpalania ognia. Ci, którzy towarzyszą Jackowi, wyzbyli się wszelkich atrybutów rozwiniętej cywilizacji; Stali się zdolni do najgorszego zła; ich pomalowane jaskrawo twarze i ciała są wrogie i obce: Już od początku pobytu na wyspie chłopcy obawiali się tajemniczego Zwierza, który miał być ogromny i groźny i ukrywać się w leśnej gęstwinie lub wychodzić z morza. Mówili o nim nie tylko malcy; ciemności nocne budziły grozę. Jedynie Prosiaczek podchodzi do sprawy racjonalnie i stwierdza, że Zwierza nie ma, zrodził się on ze strachu przed ludźmi. Wrażliwy samotnik Simon od razu pojął, czym jest to niebezpieczeństwo; nie była to istota z krwi i kości, która mogłaby ich zaatakować, a jej pazury czy kły - poranić. Jednak jego słów: może to tylko my sami, podobnie jak słów Prosiaczka, nikt nie zrozumiał. Jack spróbuje przebłagać Zwierza, ofarowując mu świński łeb na kiju. W ten sposób zostało usankcjonowane istnienie potwora, tym bardziej, że chłopcy widzieli go na szczycie wzgórza; przerażeni uciekli, nie poznawszy prawdy: to, co tak ich przeraziło, były to kołyszące się w koronie drzewa zwłoki spadochroniarza, którego tu spotkała śmierć. Świński łeb na kiju, Władca Much, uosabia zło. Baal zebub ('władca much') był flistyńskim bożkiem; jego imię odziedziczył zły duch, władca piekielny, Belzebub. Osoba, która dostrzega to zło w sposób wręcz namacalny, jest Simon, który już wkrótce padnie jego ofarą. Wątpliwości i lęk chłopca ujawniają symboliczne sceny rozmów z potęgą zła: Simon dowiedział się prawdy o potworze ze szczytu wzgórza i chciał przekazać ją innym. Niestety, uczynił to w bardzo niewłaściwym momencie. Podnieceni udanym polowaniem „myśliwi" tańczą rytualny taniec, który ma zabić we wszystkich lęk przed nadchodzącą straszliwą burzą. Gdy chłopiec dostanie się do kręgu, zostanie utożsamiony z istota, na którą polują tancerze. Zginie; do jego śmierci przyczynią się wszyscy. Zło przebudziło się, gdy przelano krew, gdy udało się pierwsze polowanie, i odmieniło dusze ludzkie. Teraz żąda ofiar: Tajemnica potwora nie została wyjaśniona. Chłopcy byli całkowicie we władzy lęku i zła, samotni i bezradni. Szlachetność, odwaga i wrażliwość Simona nie ocaliły go. Ta pierwsza, symboliczna ofiara, po której mogły już jedynie przyjś następne, nie zakłóciła jednak harmonii wszechświata, całkowic obojętnego wobec ludzkich dramatów. Natura nie ukarze występku, tych, którzy splamili ręce ludzką krwia, nie porażą gromy. Agresja narasta. Nieliczna grupa Ralfa i dzikusy Jacka to teraz dwa wrogie obozy. Zgoda między nimi jest niemożliwa, Jack nie może wybaczyć Ralfowi - choć nie zdaje sobie z tego sprawy ­że nie poddał się presji zła. Dowódca silniejszej grupy jest okrutny i nie myśli o ustępstwach. Będą następne ofiary. Zginie Prosiaczek, gdyż odważył się przyjść i upomnieć o swoją własność - uszkodzone okulary, bez których prawie nic nie widzi. Nie zasługuje on jednak na litość. Budzi nienawiść tym, że jest zbyt gruby, niesprawny, ale przede wszystkim - jest inteligentny i bardziej dojrzały od reszty chłopców: Gdy zginie Prosiaczek, zniszczona zostanie koncha, muszla, która do tej pory łączyła chłopców: zbierali się na jej dźwięk, dzięki niej utrzymywali porządek w czasie zebrań. Teraz zebrań już nie będzie. Namiastka społeczności, którą usiłował stworzyć Ralf, przepadła. Zwyciężyły brutalna siła, przemoc i okrucieństwo. W walce o władzę zatraciło się to, co najistotniejsze. Nikt już nie myśli o sygnałach dymnych i konieczności wezwania pomocy, zadbaniu o bezpieczeństwo maluchów, wzajemnej solidarności. Jack pokonał podstępnie Samieryka, pozostał tylko jeden niepokorny: Ralf. Zanim zacznie się jednak polowanie na odstępcę i wroga, jedynego, który ośmielił się być inny, zostanie zniszczony straszliwy świński łeb na kiju, ów Władca Much; w ten sposób Ralf wyrazi swoją wewnętrzną niezgodę na zło. Tak jak przedtem Simon, tak teraz Ralf stanie się ofarą. Wyklęty przez społeczność „dzikich", skazany jest na śmierć. zaszczuty, poraniony chłopiec ucieka przez płonącą wyspę; nie starcza mu jednak sił, by uratować życie. Ralfa ocaliło przybycie angielskiego statku. Oficer marynarki, którego ujrzał zamiast prześladowców, nie mógł pogodzić się z tym, że to angielscy chłopcy tak właśnie wyglądają i tak postępują. Ich zabawa w wojnę jest okrutnie realistyczna; oficer uświadamia sobie, że to nie jest zabawa. Wyspa płonie. Chłopcy nie wiedzą nawet, ilu ich jest... powinni się lepiej spisać. Czy na pewno nie tego ich uczono? Ralf, Jack i inni budowali swą społeczność na podstawie tego, co wiedzieli o świecie dorosłych. Walka o władzę, nienawiść do „innych" i „obcych", przemoc, agresja i okrucieństwo są przecież dla ludzkości czymś naturalnym. W. Golding, który uczestniczył w II wojnie światowej ( nie miał złudzeń co do ludzkiej natury. Nie wierzył również w niewinność dzieci; naturalna dobroć natury ludzkiej według niego nie istnieje. Pisarz znał także doskonale zachowania, mentalność, sposób myślenia chłopców; wiele lat przepracował bowiem jako nauczyciel w Wordsworth's School w Salisbury. z tych doświadczeń zrodziła się powieść Władca much, książka przerażająca. Największą grozę budzi to, że ci, którzy na zagubionej wyspie odbywają swą podróż do kresu zła, wydają się być o wiele starsi, niż są naprawdę. Gdy spojrzymy na nich oczyma angielskiego oficera, który ujrzał gromadę umorusanych dzieciaków, którym przydałyby się kapiel, fryzjer, chustka do nosa, zrozumiemy, jak okrutne jest to, co nam ukazano. Tym chłopcom odebrano dzieciństwo, zbyt wcześnie poddano wtajemniczeniu. Gorzkie rozczarowanie pozostanie w nich na zawsze, już nigdy nie będą tacy sami.