"Odwaga, szlachetność, nie najrzadszy w końcu dar współczucia - wszystkie te piękne ludzkie przymioty mają swoje naturalne granice. Bywają okoliczności, w których wymaganie ich od człowieka jest przecenieniem jego sił". ("Przed Nieznanym Trybunałem")
Czym jest człowiek, jaka jest jego natura, co jest dla niego dobre, a co złe?
Kim jest człowiek: zwierzęciem, wyzutym z uczuć stworzeniem, czy obrazem Najwyższego? Nieskazitelny, uczciwy, czysty duchowo, stawiający na piedestale: wiarę, nadzieję i miłość? Czy raczej człowiek to nic nie znaczący "okaz", który żyje po to by niszczyć, deptać, rujnować? Pytania dotyczące skomplikowanej natury ludzkiej są niezwykle trudne i wielu już ludzi podejmowało próby odkrycia tej tajemnicy - niestety bez rezultatów.
Dzisiaj i ja pragnę przyłączy się do "badaczy człowieczeństwa", pragnę poznać postępowanie, działanie, tok myślenia ludzi osaczonych wielkie niebezpieczeństwo, ogromne zło - wojenną rzeczywistość. Czy wojna mogła w jakiś sposób wpłynąć na człowieka, zmienić jego charakter, marzenia, ideały, w końcu jego samego? Czy zmiana ta była pozytywna, czy raczej negatywna? Przypatrzmy się postawie człowieka, który stanął wobec zła, sięgnijmy po utwory przynoszące nam odpowiedź na wyżej postawione pytania.
"...Od wojny, nędzy i od głodu, Sponiewieranej krwi narodu, Od łez wylanych obłąkanie - Wybaw nas, Panie!"
Słowa tej modlitwy bardzo często pojawiały i pojawiają się na ustach ludzi, którzy wiedzą czym jest wojna i jakie są jej skutki. Wojna - społeczny kataklizm, zagłada, unicestwienie, to olbrzymie zło, bo oznacza zabijanie ludzi przez ludzi. Nigdy więcej, nigdy więcej niech nie mają miejsca masowe zagłady, morderstwa, gdzie nie giną dziesiątki tysięcy i nie setki tysięcy, ale miliony istnień ludzkich. Ja sama nie przeżyłam wojny, lecz znam ją z literatury, filmów, opowiadań. Niedawno przeczytałam książkę Zofii Nałkowskiej, której treść przeraziła mnie. Jakże trudno jest mi uwierzyć w to, że człowiek był zdolny wyrządzić drugiemu człowiekowi tak wielką krzywdę, że wojna potrafiła tak odkształcić, odczłowieczyć ludzką psychikę. Czy coś takiego w ogóle mogło mieć miejsce? Nałkowska przybliżyła nam pracę Instytutu Anatomicznego, przytoczyła nam przesłuchanie pomocnika prof. Spannera, którego podsumowanie prawdziwe mnie zaskoczyło, wręcz przeraziło:
"W Niemczech można powiedzieć, ludzie umieją zrobić coś - z niczego…".
"Coś" - to znaczy mydło, z "niczego" - tutaj ten młody człowiek myślał o ludzkich ciałach, z których produkowano wiele "pożytecznych" rzeczy. Podczas gdy nawet w najprymitywniejszych kulturach otacza się czcią zmarłych i miejsca, na których zostali pochowani. To stwierdzenie demaskuje moralną deprawację "ocalonego", w którym wojna wypaliła wrażliwość, pogwałciła to, co ludzkie. Jest świadectwem wewnętrznej człowieczej słabości i małości. Nasuwa mi się jeszcze jedna postać "Medalionów" - zraniona młoda dziewczyna przy torze kolejowym, otoczona gromadą gapiów. Żaden człowiek nie postarał się, o zapewnienie jej lekarskiej pomocy, której potrzebowała. Czy ktoś pamiętał te mądre słowa:
"Gorsza od nienawiści jest obojętność - oto istota tego co nieludzkie"?
Podszedł do niej jeden "odważny" człowiek, on jeden ulżył jej cierpieniom, czy jednak to był akt miłosierdzia? Czy zabijając tak po prostu, jak gdyby odrzucało się zwykły niepotrzebny kamień - nie oznacza czasem budzącego się sadyzmu? Żyjąc w warunkach wojennych, każdy zapominał, co to jest miłość, dobroć, współczucie, gdyż to wszystko zastępowała nienawiść, zło, ból i gorycz. Wojna zburzyła utrwalony ład, brutalnie przewartościowywała ludzki wymiar świata, deformowała psychikę. Ludzie byli gotowi na wszystko, nawet na zjedzenie drugiego człowieka - swojego brata: "a one tam w nocy jadły mięso z tych trupów".
Do czego zdolny jest człowiek w obliczu konieczności? Trudno jest to sobie wyobrazić, że istota ludzka, człowiek, mógł tak nisko upaść, przekreślić swoją godność i honor. Temu wszystkiemu winna jest wojna siejąca zamęt i zło, winni są oprawcy odbierający człowiekowi - człowieczeństwo. Każdego na pewno poruszył widok dzieci w Oświęcimiu, które chciały żyć, dlatego wspinały się na palcach, by strącić poprzeczkę. Całe ich życie zależało od tego jedynego egzaminu.
"Ludzie ludziom zgotowali ten los. Jacyż byli ci ludzie?".
Trudne pytanie postawione przez autorkę, zmusza nas jedna do refleksji nad postawą ludzką. Czy w ogóle nazwać tych ludzi ludźmi? Czy człowiekiem jest ten, kto morduje, podpala, rujnuje?! Prześledźmy też reakcję zaatakowanych, w których po pewnym czasie odzywają się instynkty zwierzęce. Czy jednak wszystkiemu winna jest wojna, czy ludzie, którzy do niej dopuścili? Czy człowiek nie spodziewał się tak tragicznych skutków, czy nie wiedział, że wojna jest wielkim złem, które niczego nie rozwiąże, lecz zniszczy, zrujnuje? Ile to zła, nienawiści przyszło wraz z nią, ileż było ofiar, niewinnej krwi… Człowiek jest przecież kruchą i słabą istotą i gdy, taka "istotka" znalazła się w środku samego piekła - nie miała szans na przeżycie. Owo piekło ukształtowało ją na swoje podobieństwo. Człowiek wrażliwszy, delikatniejszy patrząc na szalejące zło - umierał. Jednostka pozytywna nie mogła przetrwać. Osoba, która zdobyła się na akt odwagi, protestu, która walczyła o swoją niezależność przez samookaleczenie to Kostylew. "Ręka w ogniu" to jego bunt przeciw zniewoleniu, to idea: "nie będę dla nich pracował, choćby za cenę swojego cierpienia, zdrowia, życia".
Wojna i okupacja wywierała ogromny wpływ na psychikę człowieka, rujnowała, ale i uodporniała na ból, strach, cierpienie. Ten społeczny kataklizm, ogromne zło wyrządzone nam, Polakom, choć nie tylko, było zaplanowane przez najeźdźców. To oni chcieli zniszczyć człowieka - Polaka, wypalić patriotyzm, moralność, człowieczeństwo… Wierzyli w łatwe zwycięstwo. Przypomina mi się jeszcze jedna postać z kart historii - Stalin, człowiek, w którym tkwiło wielkie zło. On to bez skrupułów, "odważnie" przekraczał wszelkie nakazy etyki, łamał obowiązujące każdego człowieka zasady moralne. Zresztą poniższe słowa w pełni charakteryzują "moralność" owego człowieka:
"Stalin wyrok podpisał Sześć tysięcy trzystu jedenastu Polskich jeńców wojennych Obozu z Ostaszkowa Rozstrzelać Nie pozostawić po zbrodni Śladu". (S. Nastrowicz)
Gdyby nie ta część ludzi, która powiedziała sobie "nie!", poświęciła swoje życie dla Ojczyzny - okupant wypełniłby swój plan. To wybuch wojny spowodował, że wielu młodych ludzi przerwało naukę i chwyciło za broń. To polska młodzież nie zważała na nic, tylko stawała w obronie Ojczyzny - swej Matki, składała w ofierze siebie, swą młodość, radość, swoje życie… Wielu młodych chłopców oprócz walki z bronią w ręku, walczyło również piórem, chcąc uwiecznić przeżycia, warunki dorastania pokolenia wojennego. Wojna dla młodych ludzi była niewątpliwie tragedią i wielkim dramatem. W ich życiu nie było miejsca na radość, zabawę, oni żywili się lękiem, bólem, cierpieniem, niepewnością - to była ich codzienność. Męstwo, odwaga często była zewnętrzna maską żołnierza, bo i on był człowiekiem posiadającym uczucia. Jakże przejmujący i dramatyczny jest los młodego chłopca z "Elegii … [o chłopcu polskim], który mimo młodego wieku chwyta za broń i walczy. Delikatny, dobry i wrażliwy człowiek staje w obliczu piekła, zmuszony jest patrzeć na przemoc, gwałt. I jak już wcześniej pisałam, człowiek wrażliwy, patrząc na olbrzymie zło, śmierć, widząc tyle niewinnie przelanej krwi - umierał. "Czy to była kula synku, czy to serce pękło?" - pytanie pozostawione bez odpowiedzi. Pękło serce, gdyż młody, delikatny chłopiec patrzał na cierpienie i męczeństwo swego narodu - cóż mógł uczynić? Obraz koszmarnej "nocy" utkwił w pamięci młodych, którzy nie umieli o tym zapomnieć, nie umieli się od tych obrazów uwolnić. Jedyną drogą powrotu do normalności było zapomnienie: "Jeno wyjmni mi z tych oczu szkło bolesne - obraz dni."
W jednym z utworów Krzysztofa Baczyńskiego mamy wyrysowana wojenną edukację:
"Nas nauczono. Nie ma litości. Nas nauczono. Nie ma sumienia. Nas nauczono. Nie ma miłości."
Człowiek wobec zła, człowiek wobec wojny, wobec siebie. Jaki on jest naprawdę?
Przedstawiłam różnie postawy ludzkie, zachowania, postępowania, czasem zupełnie skrajne. Od postawy biernej, załamanej, przekreślonej do aktywnej, twardo broniącej swych ideałów, zasad. Od donosicieli, złodziei, morderców do "cichych świętych", którzy czynili wszystko, by ocalić choć jedno ludzkie życie. Spójrzmy tylko na postawę człowieka zlagrowanego, zobojętnianego na ból, bezsilnego wobec śmierci i zbrodni, upadłego moralnie i fizycznie. Taką osoba jest Tadek, niegdyś delikatny, uczuciowy, teraz noszący "numerek" obozowy, znający doskonale obozowe porządki, to człowiek, któremu pozostała jedna idea, jeden cel - przetrwać za wszelką cenę. Inna postawa, postawa pielęgniarki, która mordowała, by ratować. Dziwne odwrócenie pojęć, ale to była prawda… Ona wstrzykiwała truciznę, by przyspieszyć śmierć, uchronić przed męczeństwem. Jednak wśród tych ludzi tak zagubionych, zrezygnowanych, wyłaniają się postacie - wzorce, które mocno trzymały się ziemi, nie dały się otumanić wojnie. Wśród wrzawy przekleństw, nienawiści, braku etyki, humanizmu, pojawia się miłość. Myślę tu o Januszu Korczaku, o człowieku, którego miłość do swych wychowanków była tak wielką, iż przewyższyła strach przed śmiercią. Inna postać, zadziwiająca swym czynem nie tylko Fritzscha, zgromadzonych na obozowym placu jeńców, ale i współczesnych mi ludzi: "Czyn ojca Kolbego należy do innej kategorii. Podjęcie w samotnym skupieniu decyzji poniesienia męczeńskiej śmierci dla nieznanego człowieka jest czymś ponad zwykłą ludzką miarę." ("Przed Nieznanym Trybunałem") Wracając do motta, w pełni zgadzam się z jego autorem - Janem Szczepańskim - i myślę, że moje zdanie zostało uzasadnione w przytoczonych przykładach. Człowiek jest istota z natury dobrą, jednak gdy spotka go ból, gdy zetknie się ze złem, otrze o śmierć - staje się inny. Zło to nie tylko przedstawiona przeze mnie wojna, złem może być też choroba, żywioły, obojętność, brak życzliwości… Chciałabym jeszcze na podstawie jednego utworu pt.: "Dżuma" ukazać różne ludzkie postawy wobec zła. Szalejąca w Oranie dżuma kształtowała ludzi w różny sposób. Postaciami pozytywnymi są doktor Rieux i Tarrou, którzy podejmują walkę ze złem. Rieux jako lekarz z powołania, niesie pomoc bez względu na wynagrodzenie, Tarrou jako organizator, "żołnierz" niosący pomoc chorym. "Ale najpilniejszą sprawą jest ich leczyć. Bronię ich, jak mogę, oto wszystko" - dewiza bohaterów Oranu, którzy początkowo uważani za szaleńców, wkrótce staja się wzorami, do nich dołączają inni. Jeszcze raz potwierdzam słuszność słów Szczepańskiego, człowieka można zmienić, czasem tak bardzo, że nie przypomina istoty ludzkiej. A Ty ? Ty człowieku, którą postawę przyjmujesz wobec współczesnego zła? Jaki jesteś: obojętny, nieczuły, uległy, "zmuzułamaniony"? Czy zamknąłeś drzwi za przeszłością i zapomniałeś o niewinnej krwi? Czy zamykasz drzwi teraźniejszości i jest Ci obojętne, co się wokół Ciebie dzieje? A jeśli nie, to skąd tyle zła? Proszę: "Popatrz na świat, w którym żyjesz, Zadymione niebo, ściany krwią zbroczone. Czarna ziemia płacze, brudna, poniżona, Odarta z boskości, nadziei i piękna - A przecież miało być inaczej… Milczysz, smutne oczy zamknąłeś, W sercu dławisz krzyk umierającej nadziei. Gdybyś…" ("Spróbuj uwierzyć" - Brązowi)