Język polski

Czy dopuszczalne jest według ciebie, aby sztuka była okrutna i przedstawiała rzeczy straszne?



Pamiętam to jak dziś. Szary, pochmurny dzień. Siedziałam na lekcji języka polskiego. Choć w klasie było ciepło i duszno, w pewnej chwili ogarnął mnie przeraźliwy ziąb. Wzdrygnęłam się. Poczułam chłód, który jeszcze przed chwilą zdawał mi się być za szczelnie zamkniętymi oknami sali. Ciarki przeszły mi po plecach, spojrzałam po klasie, wiedziałam, że w tej chwili wszyscy czuli dokładnie to samo co ja. Omawialiśmy właśnie wiersz Zbigniewa Herberta „Apollo i Marsjasz”. Popatrzyłam na twarze kolegów, wykrzywiał je grymas obrzydzenie i wstrętu. - To jest okropne! - uniosła się Anka. - Ohyda! - przytaknęła jej Martyna, koleżanka z ławki. Ja, zerkając uważnie na panią profesor, której wzrok teraz zatrzymał się na głośno dyskutujących koleżankach, zwróciłam się cicho do Oliwki. - Myślisz o tym samym co ja? - zagadnęłam cały czas obserwując panią profesor czy przypadkiem właśnie nie patrzy w nasza stronę. Oliwka nic nie powiedziała, ale z jej twarzy wyczytałam odpowiedź. Widać było wyraźnie, że myśli dokładnie o tym samym co ja i z pewnością reszta klasy. - To jest straszne - szepnęłam - to jak koszmar. „Dokładnie odarty ze skóry”? „Stawy żółci, krew i dreszcze”? jak można o czymś takim pisać- !? To jest okropne! Powiedziałam nieco podnosząc głos. A jednak. Herbert opisywał w swoim wierszu jak po przegranym pojedynku z Apollem Marsjasz jest obdzierany skóry. Strasznie przy tym cierpi i krzyczy rozpaczliwie. Bezlitosny bóg przygląda się temu z odrazą. Obrazy opisywane przez obserwatora są naprawdę potworne. I tego uczą nas w szkolę! - pomyślałam oburzona. A może to czemuś służy? Zaczęłam się zastanawiać...i nagle dotarły do mnie, jakby przez mgłę, lekko zamazane słowa pani profesor. - Turpizm- powiedziała - to estetyka brzydoty. Zabrzmiało to teraz głośno i wyraźnie. - To jej swoisty kult pojawiający się w niektórych współczesnych kierunkach poetyckich. - wyjaśniała. - Główni przedstawiciele to: Miron Białoszewski, Tadeusz Różewicz, wprowadzili oni w obszary poezji motyw kalectwa, choroby, śmierci, kształtując wizję rzeczywistości w stanie rozkładu i przemijania. - ciągnęła. Tak. - zaczęłam rozmyślać - To czemuś służy, hmm...kształtuje naszą świadomość, ukazuje prawdę o świecie i ludziach. Nie zastanawiałam się jednak długo, gdyż ponownie wróciliśmy do podręcznika. To co tam ujrzałam bezwzględnie miało coś wspólnego z turpizmem. Był to obraz Tycjana zatytułowany dokładnie tak jak wiersz Herberta. Przedstawiał on Marsjasza przywiązanego do drzewa, wiszącego głową w dół i obdzieranego ze skóry. W sali lekcyjnej zapanowało poruszenie. Kolejny raz przebiegłam wzrokiem po klasie, twarze kolegów miały ten sam wyraz, jaki towarzyszył im podczas odczytywania wiersza. - To nie możliwe!- oburzyła się Zuzka. - Jak można było dopuścić- do czegoś takiego!? - Fuj! Aż robi się niedobrze! - krzyknął bez zastanowienia uniesiony emocjami Filip. Po skończonych zajęciach wróciłam do domu, zapomniałam już o lekcji polskiego, ale przemknęła mi w głowie jeszcze jedna myśl. Dlaczego? Dlaczego Herbert i Tycjan w swoich dziełach posłużyli się turpizmem? Czy chcieli w ten sposób zwrócić na cos naszą uwagę? Pomyślałam chwilkę i... tak! To jest to! Różewicz! Tadeusz Różewicz, urodzony w 1921 roku w Radomsku współczesny poeta, dramaturg, prozaik i eseista. Nazwany pisarzem „niepokoju moralnego”. W swoich dziełach, podobnie jak Zbigniew Herbert w utworze „Apollo i Marsjasz”, posługiwał się turpizmem. W utworach poruszał ważne problemy moralne współczesnego człowieka- przemijanie czasu, samotność, brak serdeczności i rosnącą agresję w kontaktach międzyludzkich. Szczególnie starał się dociec jakie skutki moralne i psychologiczne pociągnęła za sobą wojna... Hm... II Wojna Światowa rozpoczęta 1 września 1939 roku agresją Niemiec na Polskę, zakończona w 1945 kapitulacją Japonii. Pochłonęła wiele ofiar. Ludzie cierpieli niewyobrażalne katusze. Ginęli w mękach, torturowani. Mordowani masowo w obozach koncentracyjnych, umierali duszeni trującym gazem w komorach gazowych. Czy to nas czegoś uczy? Czy okrutne wydarzenia, turpistyczna sztuka i poezja sprawiają, że stajemy się wrażliwsi? Pokazują, że życie nie jest kolorowe, że zło, okrucieństwo i brzydota też mają miejsce w naszym świecie! A czy sztuka powinna przedstawiać rzeczy straszne?- to pytanie zadaję sobie nieustannie od tamtej lekcji języka polskiego. Jeśli ma to czegoś nas nauczyć...to oczywiście- sztuka powinna być turpistyczna!