Streszczenia

Krzyżacy - streszczenie szczegółowe



TOM PIERWSZY

Rozdział pierwszy

Maćko i Zbyszko z Bogdańca wracają z wojny na Litwie. Do tynieckiej gospody „Pod Lutym Turem”, w której zatrzymali się na postój, przybywa księżna mazowiecka Anna Danuta, z dworem.

W tynieckiej gospodzie „Pod Lutym Turem” podczas wieczerzy zebrali się mieszczanie krakowscy, przysłuchujący się opowieści starego rycerza, który przez kilka lat walczył na Litwie i brał udział w zwycięskiej obronie Wilna przed Krzyżakami. Mężczyzna przestawił się jako Maćko z Bogdańcaherbu Tępa Podkowa. Towarzyszył mu młodzieniec o długich włosach i wesołych oczach. Goście zaczęli wypytywać ich o piękno litewskich panien. Zbyszkoprzyznał, że są cudnej urody, a spośród nich wyróżnia się żona księcia mazowieckiego Henryka, Ryngałła, którą niegdyś obrał za panią serca i ślubował jej wierność. Kiedy okazało się, że księżna otruła męża, poprosił pustelnika o zwolnienie z przysięgi, obiecując sobie, że wybierze nową damę, którą poślubi. Zamierzał również zdobyć pas królewski podczas turnieju zorganizowanego przez króla po narodzinach potomka. Dalszą rozmowę przerwał dobiegający z zewnątrz hałas. Po chwili pojawił się pachołek, zapowiadając, że w gospodzie zatrzyma się na odpoczynek księżna Anna Danuta.

 

Rozdział drugi

Anna Danuta prosi jedną z dwórek, Danusię, by zaśpiewała. Zbyszko jest zachwycony dziewczyną. Ratuje ją przed upadkiem z ławy. Księżna godzi się, aby młodzieniec został rycerzem Danusi. Zbyszko składa przysięgę, że złoży u stóp swojej damy trzy czuby z pawich piór z hełmów Krzyżaków.

 

Do izby weszła Anna Danutaz dworem. Maćko i Zbyszko, pokłoniwszy się, chcieli opuścić pomieszczenie, lecz kobieta zatrzymała ich, pytając, skąd przybywają. Usłyszawszy, że jadą z Wilna, ucieszyła się, wypytując o brata. Rycerz z Bogdańca odparł, że Witold nie mógł przyjechać do Krakowa, ponieważ przygotowuje się do wyprawy na Tatarów, lecz przesłał parze królewskiej srebrną kołyskę. Zasiedli do uczty, a można pani poprosiła, żeby Danusiarozweseliła zebranych piosenką. Na ławie stanęła śliczna dziewczynka z lutnią, uniosła główkę i zaczęła śpiewać srebrzystym głosem. Zbyszko spojrzał na nią z zachwytem i zaczął wypytywać jednego z dworzanów, Mikołaja z Długolasu, kim jest dwórka. Dowiedział się, że to córka Juranda ze Spychowa, która po śmierci matki została oddana pod opiekę Annie Danucie. Nagle jeden z siedzących na ławie rybałtów wstał i Danusia zachwiała się. W tej samej chwili Zbyszko skoczył ku niej i chwycił na ręce, chroniąc przed upadkiem. Postawił ją przed księżną i przyklęknąwszy poprosił, aby Jurandówna została damą jego serca. Rozbawiona kobieta zapytała dziewczynkę, czy chce mieć swojego rycerza. Danusia radośnie się zgodziła i Anna Danuta zwróciła się do Zbyszka z pytaniem, co ślubuje swojej wybrance. Młodzieniec z powagą oświadczył, że po przybyciu do Krakowa powiesi na gospodzie pawęż, na której każe wypisać, że Danuta Jurandówna jest najpiękniejszą i najcnotliwszą ze wszystkich panien, a każdego, kto zaprzeczy, wyzwie na pojedynek. Zamierzał również złożyć u jej stóp trzy czuby z pawich piórz niemieckich hełmów. Danusia podała mu swoje rękawiczki, które przycisnął do ust, po czym ucałował jej rączki. Wtedy do gospody weszło trzech zakonników z koszami pełnymi przysmaków, by zaprosić księżnę na mszę do opactwa. Młodzieniec przebrał się w zbroję i stanął w drzwiach, wzbudzając zachwyt wszystkich.

 

Maćko z dumą opowiadał, jak ponad rok temu bratanek wyzwał na pojedynek pewnego młodzika, który zakpił z chłopięcego wyglądu. Pokonał rywala i zatrzymał jego dobytek, łącznie ze skrzyniami ze strojną odzieżą. Księżna poprosiła, aby Danusia i jej rycerz zasiedli przy stole naprzeciw niej i jedli wedle zwyczaju z jednej misy. Podczas uczty młodzieniec usługiwał dziewczynce, karmiąc ją najtłustszymi kawałkami kiełbasy. Po biesiadzie zaczęto nalewać wino, a później wniesiono garncówki orzechów. Zbyszko kruszył między palcami łupiny i podawał wybrance smakołyki.

 

Uczta przeciągała się, a Danusia, oparłszy główkę na ramieniu swego rycerza, zasnęła. Obudziła się dopiero, gdy na odgłos piania kurów i dzwonów wszyscy wyruszyli na jutrznię. Maćko miał nadzieję, że przyłączą się do dworu księżnej i w ten sposób uda im się pokłonić królowi i dostać wynagrodzenie za udział w wyprawach. Nie był zadowolony ze ślubów Zbyszka i prosił, aby chłopak wyruszył z Witoldem na Tatarów. Młodzieniec nie zamierzał złamać danego słowa i chciał jechać do Juranda, by pomóc mu w mszczeniu się na Niemcach. Oświadczył, że pewnego dnia poślubi Danusię, a Maćko będzie bawił ich dzieci, co ostatecznie udobruchało starego rycerza.

 

Rozdział trzeci

Dwór księżnej Anny Danuty wraz z rycerzami z Bogdańca udaje się do klasztoru w Tyńcu na poranne nabożeństwo. W drodze zakonnik opowiada im legendę o Walgierzu Wdałym. Zbyszko modli się o rychłą wojnę z Krzyżakami. Opat przypomina objawienia świętej Brygidy o końcu potęgi Zakonu.

 

Opactwo w Tyńcu mieściło się na wzgórzu i zachwyciło przyjezdnych wspaniałością. Na prośbę księżnej jeden z zakonników opowiedział legendę o Walgierzu Wdałym. Za czasów pogańskich żył na tych ziemiach możny grabia, którego zwano Walgierzem Wdałym. Cały kraj należał do niego, a wszyscy panowie byli jego wasalami. Znany był ze swej siły i urody. Pewnego razu przebywał na dworze króla francuskiego, gdzie zakochała się w nim królewna Helgunda, którą ojciec zamierzał oddać do zakonu. Panna uciekła z ukochanym do Tyńca, ale żyli w grzechu, ponieważ żaden ksiądz nie chciał udzielić im chrześcijańskiego ślubu. W tym czasie w Wiślicy rządził Wisław Piękny z rodu króla Popiela. Walgierz pokonał go i przywiózł jako jeńca do Tyńca. Helgunda zakochała się w więźniu, związała Walgierza i oddała ukochanemu, który zabrał go do swojego zamku. Tam piękny śpiew jeńca usłyszała Rynga, siostra Wisława i uwolniła go, a ten, zabiwszy Wisława i Helgundę, powrócił do Tyńca.

 

Po śmierci cierpiał męki piekielne i często pojawiał się w opactwie jako duch. Tymczasem dwór Anny Danuty zbliżyli się do bramy klasztornej, gdzie czekał na nich orszak zakonników i szlachty. Opat powitał księżnę, dając jej w podarunku małą złotą puszką z relikwią. Odezwały się dzwony rozpoczynające mszę. Zbyszko, klęczący przed stallami, zerkał na Danuśkę i zastanawiał się nad wypełnieniem ślubów w czasach, kiedy nie było żadnej wojny, a pawie pióra nosili jedynie panowie niemieccy. Zaczął się modlić do Boga o wojnę z Krzyżakami. Jego ufność w szybkie wysłuchanie prośby wzrosła, gdy usłyszał rozmowę opata z księżną. Anna Danuta, doznawszy ogromnych krzywd rodzinnych ze strony Niemców, nienawidziła ich z całego serca. Skarżyła się na postępowanie Krzyżaków, którzy pozornie zachowywali pokój, a nadal napadali na zamki i grabili ziemie. Mikołaj z Długolasu zaczął opowiadać o świętych relikwiach, dzięki którym Zakon zyskał potęgę. Opat przyznał, że wojna będzie ciężka. Miał jednak nadzieję, że Bóg, mając dość przelanej chrześcijańskiej krwi, odwróci się od Krzyżaków, tak jak przepowiadały to objawienia świętej Brygidy wieszczące również koniec Zakonu Krzyżackiego.

 

Rozdział czwarty

Księżna Anna z dworem oraz rycerze z Bogdańca wyruszają w drogę do Krakowa. Zbyszko dostrzega Krzyżaka i wyzywa go na pojedynek. Okazuje się, że zaatakował posła krzyżackiego Kunona Lichtensteina. Niemiec zgadza się zapomnieć o zajściu pod warunkiem, że młodzieniec upokorzy się przed nim i poprosić o wybaczenie. Zbyszko nie godzi się na to. Dwór księżnej dociera do Krakowa. Powała dowiaduje się, że młodemu rycerzowi grozi śmierć za obrazę majestatu posła. Na uczcie u króla Lichtenstein oskarża Zbyszka, który zostaje pojmany i osadzony w wieży. Maćko poprzysięga zemstę Kunonowi i wyrusza do Malborka z listem do wielkiego mistrza, aby wstawił się za skazańcem.

 

Wieczorem wyruszyli do Krakowa. Maćko i Zbyszko jechali obok kolasy, w której siedziała księżna z Danusią, Ofka i Mikołaj z Długolasu. Stary rycerz był pewien zwycięstwa w wojnie z Krzyżakami i zapewniał, że rycerze Zakonu nie są tak waleczni, jak się o nich mówi. Był przekonany, że Bóg, którego potęga jest ogromna, stanie po stronie polskiej. Słowa te uspokoiły Annę. Nagle Maćko dojrzał w oddali jakiegoś potężnego człowieka i razem z bratankiem wyjechali mu na spotkanie. W pewnej chwili Zbyszko zatrzymał się i zaskoczony ujrzał za mężczyzną kilkunastu konnych, na czele których jechał rycerz w zbroi i płaszczu z krzyżem, a na głowie miał hełm z pawimi piórami. Młodzieniec, przekonany, że jego modlitwy zostały wysłuchane, wydał rodowy okrzyk i ruszył na Krzyżaka. Ten z niedowierzeniem patrzył na wymierzony w siebie atak.

 

Nagle jakaś ogromna siła wyłamała kopię z rąk Zbyszka i zatrzymała jego konia. Olbrzymi jeździec powiedział, że młodzian chciał uderzyć w posła niemieckiego i obraziwszy w ten sposób majestat króla, zostanie oddany pod sąd. Tymczasem nadjechał Maćko i choć rozumiał, że Zbyszko postąpił nierozważnie, był gotów bronić bratanka. Nieznajomy przedstawił się jako Powała z Taczewa, a oni pochylili głowy przed najsławniejszym rycerzem w Królestwie. Rycerz poradził, aby młodzieniec poprosił komtura o zapomnienie całej sprawy. Zbyszko odparł, że nigdy nie będzie błagał Krzyżaka o łaskę. Maćka rozgniewał upór chłopaka i postanowił sam poprosić o przebaczenie dla zapalczywego młodzika. Zbliżył się do rycerza krzyżackiego, który obojętnie przysłuchiwał się rozmowie, i przemówił do niego po niemiecku.

 

Twarz komtura nawet nie drgnęła. Patrzył pogardliwie na starca, a w nim odezwała się dumna natura. Wzburzenie szlachcica dostrzegł Powała i postanowił mu pomóc. Powiedział, że rycerzowi nie godzi się wojować z wyrostkami, na co Lichtenstein nie odpowiedział i odjechał. Rycerz z Bogdańca, obrażony zachowaniem Krzyżaka, poprzysiągł, że odnajdzie go i pomści zniewagę. Powała ruszył za posłem i przez chwilę rozmawiali z ożywieniem. Później polski rycerz wrócił do Maćka i przekazał, że Niemiec nie będzie domagał się kary dla Zbyszka, jeśli obaj ze stryjem pokłonią się przed nim i z gołymi głowami poproszą o przebaczenie. Młodzieniec odparł, że nie potrafiłby znieść takiej hańby, a stryj go poparł.

 

Powała liczył, że uda mu się wstawić u króla za skazańcem. Pełni nadziei ruszyli ku dworowi księżnej Anny Danuty. Zbyszko stanął przy Danusi i zaczął jej opowiadać, że ze wzgórza widać już Kraków. Poseł niemiecki czekał, obserwując zachowanie szlachciców, lecz przekonawszy się, że nie mają zamiaru prosić go o łaskę, zaczął się żegnać. Wyraził nadzieję, że spotkają się również w innych okolicznościach, a Powała, wyczuwając groźbę, rzekł półgłosem, że chętnie zdjąłby Krzyżaka z konia ostrzem kopii, a później zaczął rozmawiać z księżną, którą znał, nie wspominając o przykrej przygodzie Zbyszka.

 

Młodzieniec, słysząc opowieść szlachcica o jego pojedynkach, zerwał sporą gałąź z drzewa i na oczach Anny Danuty i Danuśki wycisnął z niej sok. Wszyscy zaczęli wychwalać siłę rycerzyka, a Maćko zasępił się na myśl, jaka kara może czekać bratanka. Tymczasem Powała z Taczewa pochylił się ku księżnej i opowiedziawszy jej o zajściu z posłem, poprosił, żeby go poparła, kiedy będzie wstawiał się za młodzieńcem. Anna Danuta, zasmucona wiadomością, poradziła, aby rycerz udał się do królewskiej siostry, księżnej Aleksandry. Zbliżyli się do Krakowa, a gościniec zaroił się od ziemian jadących do miasta. Księżna postanowiła namówić Zbyszka, by dołączył do jej dworu, licząc, że dzięki temu uniknie srogiej kary. Młodzieniec z radością zgodził się na to, ciesząc się, że będzie blisko Danuśki. Rycerze z Bogdańca zaczęli podziwiać miasto, tak różne od grodów, które mijali w drodze powrotnej z Wilna. Powała zaprowadził ich do swojego domu i udał się na zamek. Wrócił późno i zatroskany poinformował Maćka, że z rozmowy z kanonikiem wynikało, że winnemu za zniewagę posła grozi ścięcie.

 

Następnego dnia udali się na poranną mszę do katedry. Maćko, który wrócił z dworu Witolda, zaczął opowiadać o nowej wyprawie wojennej przeciwko Tymurowi Chromemu, którego imię budziło grozę. Jedynie stuletni Wojciech z Jagłowa ostudził zapał szlachty, mówiąc, że do królowej przemówił wizerunek Chrystusa i ostrzegł ją przed wojną. Rozmowę przerwało nadejście Kunona Lichtensteina, który wrócił z Tyńca. Niemiec nie rozpoznał Maćka ani Zbyszka. Odezwały się dzwony i wszyscy weszli do katedry na mszę. Nadszedł król Władysław, a za nim z zakrystii pojawiła się Jadwiga. Zbyszko z zachwytem wpatrywał się w piękną twarz królowej, zapominając o grożącym mu niebezpieczeństwie. Po nabożeństwie z nakazu księżnej miał podczas uczty usługiwać jej i Danusi, licząc na to, że zjedna sobie przychylność króla. Rycerz ucałował ręce Anny Danuty, a na widok damy serca, jak przystało, wydał okrzyk zachwytu.

 

Mikołaj z Długolasu żartobliwie nazwał dziewczynkę „skrzatem”, czym obraził jej rycerza. Księżna uspokoiła jednak zapalczywego młodzieńca. Śniadanie było gotowe i zaproszeni poszli do komnat królewskich. Jeden z trefnisiów udawał brzęczenie pszczoły i kiedy Lichtenstein zaczął klepać się w łysinę, Zbyszko wybuchnął śmiechem. Krzyżak, zauważywszy pomyłkę, zapłacił kuglarzowi dwa skojce i kazał mu odejść. Potem zwrócił się do króla Władysława, mówiąc, że ziemię dobrzyńską obsiadły trutnie. Ten żart oburzył polskich rycerzy, którzy zaczęli między sobą rozprawiać o możliwości przepędzenia Krzyżaków. Kuno, rozumiejący polską mowę powiedział, że w kraju panują pogańskie obyczaje.

 

Usłyszawszy to rycerze poczerwienieli z gniewu i podnieśli się z miejsc, a Zawisza Czarny zarzucił Krzyżakowi, że hańbi polski naród. Lichtenstein ze spokojem odparł, że Polacy nie potrafią uszanować posła i dlatego nazwał ich poganami. Po czym opowiedział o zajściu pod Tyńcem, którego autentyczność musiał potwierdzić Powała. Na twarzy króla pojawił się gniew, a rycerze poczęli wołać „hańba”. Wtedy odezwał się Zbyszko, mówiąc, że to on napadł na posła. Kasztelan krakowski zobowiązał się przeprowadzić sąd nad winowajcą, aby wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Nakazał zamknąć Zbyszka w wieży, tymczasem Powała próbował usprawiedliwić go przed zebranymi. Zawstydzony młodzieniec oddał się w ręce zamkowych łuczników. Tymczasem Danusia, widząc, co się dzieje, rozpłakała się, zwracając uwagę Jagiełły.

 

Księżna Anna Danuta zaczęła wyjaśniać władcy przyczynę zajścia, padając ze swą podopieczną na kolana przed Władysławem. Król, wzruszony błaganiem dwórki, uznał, że to poseł powinien darować winę. Kuno odparł, że jako zakonnik przebacza Zbyszkowi, lecz jako poseł czuje się zniesławiony i rozwiązanie sprawy pozostawił prawu. Po jego słowach zapadło głuche milczenie. Do wieczora wszyscy rycerze zaczęli skłaniać się ku rycerzykowi z Bogdańca i szukali sposobu, by uzyskać dla niego ułaskawienie. Wielu obracało gniew ku posłowi, zapowiadając, że po jego powrocie do Malborka nadarzy się okazja, by wyzwać go na pojedynek. Tego samego dnia Powała odwiedził Zbyszka w lochu, opowiadając mu o rozpaczy Danusi, co wzruszyło młodzieńca. Rycerz z Taczewa zamierzał prosić Lichtensteina o łaskę i miał nadzieję, że stryj skazańca również zjedna serce posła. Maćko został jednak przyjęty przez Krzyżaka pogardliwie, po czym udał się do króla. Prosił o łaskę dla bratanka, którego kochał jak rodzonego syna i na którym kończył się ich ród. Przypomniał zasługi swoje i młodzika podczas obrony Wilna, prosząc, aby zamiast chłopaka został ukarany on. Przemowa ta wzruszyła władcę, lecz w tej chwili pojawił się poseł, który wręczył pisemną skargę na Zbyszka. Nazajutrz Powała przed sądem kasztelańskim robił wszystko, by umniejszyć winę skazańca. Kasztelan krakowski wydał ostateczny wyrok, a Zbyszko pogodził się z wolą boską. Lichtenstein zbliżył się do Zawiszy i wyjaśnił mu, że tylko wielki mistrz mógłby odpuścić zniesławienie posła. Zawisza potępił jednak zachowanie Niemca.

Wieczorem herold ogłosił wyrok. Maćko zdołał wyprosić, aby egzekucja odbyła się później. Stary rycerz codziennie odwiedzał bratanka. Zbyszko za każdym razem wypytywał o to, co się dzieje na dworze, żałując, że nie stanie do kolejnej wojny. Tymczasem obie księżne nie mogły zapomnieć o jego nieszczęściu. Aleksandra napisała do mistrza krzyżackiego list z prośbą, by wstawił się za skazańcem do króla. Dostarczenia pisma podjął się Maćko. Nazajutrz po jego wyjeździe przyszła do Zbyszka księżna Anna z Danusią. Młodzieniec zaczął prosić dziewczynkę, aby zaśpiewała pieśń, którą słyszał w Tyńcu. Danusia zaczęła śpiewać, lecz rozpłakała się, a Zbyszko wziął ją na ręce zrozpaczony niemożnością poślubienia dziewczyny.

 

Rozdział piąty

Królowa Jadwiga rodzi córkę. Po kilkunastu dniach dziecko umiera. Siedemnastego lipca umiera królowa. Cały kraj pogrąża się w żałobie. Zapomniany przez wszystkich Zbyszko nadal przebywa w celi więziennej. Z Prus wraca Maćko, bowiem zraniony przez Niemców, nie dotarł do Malborka. Przez ten czas kurował się w Spychowie dzięki pomocy Juranda. Kasztelan krakowski wyznacza dzień egzekucji Zbyszka. Młodzieniec staje przed pomostem i wtedy Danusia zarzuca mu na głowę białą nałęczkę i ratuje przed śmiercią. Zgodnie ze zwyczajem odbywają się zrękowiny młodych.

Pod wieczór dwudziestego pierwszego czerwca w mieście rozeszła się pogłoska o nagłym zasłabnięciu królowej. Wezwani medycy czuwali przez całą noc przy Jadwidze, a kasztelan krakowski wysłał gońców po króla. Nazajutrz, w niedzielę, odbyły się msze w intencji chorej. Po wielu godzinach w głównej bramie zamkowej pojawił się biskup z orszakiem, by przekazać poddanym, że Jadwiga urodziła córkę. Następnego ranka nadeszły kolejne niepokojące wieści o stanie zdrowia monarchini. W kościołach składano wota i ofiary w intencji królowej i królewny. Rozsyłano gońców do cudownych miejsc, a w Krakowie odbywały się uroczyste procesje.

 

Trzynastego lipca dzwony żałobne oznajmiły śmierć dziecka. W piątek siedemnastego lipca między ludem zaczęła krążyć wiadomość, że Jadwiga kona. O godzinie trzynastej odezwał się dzwon na wieży katedralnej i po chwili rozdzwoniły się dzwony w całym mieście. Na wieży ukazała się czarna chorągiew i wszyscy dowiedzieli się, że królowa zmarła. Ponury smutek padł na cały kraj; zastanawiano się, czy król nadal będzie panował, czy też powróci na Litwę.

 

Przepowiadano rychłą wojnę z Zakonem, którą do tej pory powstrzymywała Jadwiga. Lichtenstein, nie czekając na powrót Władysława, wyruszył do Malborka, aby jak najprędzej przekazać smutną nowinę wielkiemu mistrzowi i kapitule. Jagiełło wrócił do Krakowa w wielkiej rozpaczy. W pierwszej chwili oznajmił, że nie chce już sprawować władzy bez królowej i wróci na Litwę, potem popadł w odrętwienie, żałując, że w ostatnich godzinach nie był przy małżonce. Tymczasem trwały przygotowania do pogrzebu Jadwigi. Z całego kraju do miasta ściągały tłumy panów, szlachty i ludu. Ciało królowej wystawiono w katedrze, w której nieustannie odprawiano nabożeństwa. Lud widział w niej świętą i przy trumnie zjawiali się kalecy, chorzy i opętani, a wieść o cudach ściągała jeszcze większe tłumy. O Zbyszku zupełnie zapomniano, a on z żalem opłakiwał w celi zmarłą panią. Przez całe tygodnie trwały uroczystości pogrzebowe, tymczasem młodzieniec przez ten czas czuł się jak zwierzę schwytane w klatkę.

 

Od śmierci Jadwigi nikt go nie odwiedzał. Po dwóch miesiącach zaczął wątpić w powrót Maćka. Zbliżała się jesień i pewnego dnia w więzieniu pojawił się stary rycerz. Okazało się, że po przekroczeniu granicy został postrzelony z kuszy przez Niemców i uszedł z życiem dzięki Jurandowi ze Spychowa. Nie dojechał do Malborka, ponieważ został okradziony podczas napadu i stracił list. Od tego czasu pluł krwią i przypuszczał, że szybko umrze. Jurand nakazał mu zdobyć nowe pismo od księżnej i obiecał, że jeden z jego niemieckich jeńców zawiezie je do mistrza krzyżackiego.

Maćko liczył, że po wyjeździe posła Zbyszko zostanie uwolniony, lecz kasztelan musiał dopilnować wykonania wyroku. Król przebywał obecnie na Rusi, a księżna Anna zajmowała się chorą Danusią. Wiadomość ta przygnębiła Zbyszka. Zaczął prosić stryja, by udał się do kasztelana i na dwanaście niedziel uzyskał pozwolenie na opuszczenie więzienia, by zemścić się na Kunie. Maćko wrócił nazajutrz o zmroku z wieścią, że kasztelan zgodził się wypuścić skazańca na dwa tygodnie. Księżna, która także wstawiła się za młodzieńcem, uniosła się gniewem i urażony kasztelan kazał wybudować pomost na rynku. Egzekucja miała się odbyć za dwa – trzy dni. Zrozpaczony stryj poradził, aby bratanek opuścił więzienie w jego ubraniu i po ucieczce natychmiast wyruszył do księcia Witolda.

 

Zbyszko nie zgodził się na pomysł stryja, ponieważ nie chciał zhańbić swojego rodu. Następnego dnia na rynku zaczęto wznosić rusztowanie. Księżna Anna przez cały czas szukała ratunku dla Zbyszka, a ksiądz Stanisław przygotował młodzieńca na śmierć i namaścił go Ostatnimi Sakramentami. Nadszedł dzień egzekucji. Od wczesnych godzin porannych na rynek ściągały tłumy. Obok pomostu stała trumna obita suknem. Największą ciekawość wzbudzał Powała z Taczewa, który stojąc w pierwszym szeregu, trzymał w ramionach ubraną na biało Danusię z rucianym wianuszkiem na włosach. Wzruszenie ogarniało wszystkich na widok zapłakanej twarzyczki dziewczęcia i coraz głośniej mówiono o nieugiętości kasztelana krakowskiego.

Wyprowadzono skazańca, przed którym szło bractwo pogrzebowe. Zbyszko pocałował krucyfiks i podniósł pęk chabrów rzuconych mu przez jakąś dziewczynę. Tłum był coraz bardziej wzburzony, padały gniewne słowa przeciwko Krzyżakom. Młodzieniec stanął przy rusztowaniu, kiedy nagle przystąpił ku niemu Powała z Danusią i zatrzymał pochód. Podał skazańcowi dziewczynę, a ta zarzuciła mu na głowę biały weloni zaczęła głośno wołać: „Mój ci jest! Mój ci jest!”. Powała wraz ze znamienitymi rycerzami udali się do kasztelana, który wyszedł na krużganek i położył rękę na główce dziewczęcia, a wówczas murami zamku zatrzęsły radosne okrzyki zebranych. Danusia i Zbyszko upadli do nóg księżnej, która zapowiedziała, że natychmiast odbędą się zrękowiny młodych, lecz Jurand ze Spychowa musi pobłogosławić pokładziny.

 

Rozdział szósty

Maćko i Zbyszko rozmawiają o dalszych planach. Stary rycerz źle się czuje, postanawia więc wrócić do Bogdańca i odzyskać zastawione ziemie. Rycerze ofiarowują Zbyszkowi dary w dowód sympatii. Do miasta przybywa Jurand.

 

U kupca Amyleja Maćko i Zbyszko naradzali się, co robić. Starzec chciał wracać do Bogdańca, aby za łupy zdobyte na Litwie wykupić zastawiony majątek. Sądził, że tym razem nie uniknie śmierci, ponieważ między żebrami utknął mu grot strzały. Zbyszko pragnął ruszyć z dworem księżnej, by jak najdłużej towarzyszyć Danusi, lecz wiedział, że jego obowiązkiem jest towarzyszyć stryjowi. Ku zadowoleniu Maćka zamierzał najpierw odbudować gród, a dopiero później jechać do Warszawy lub Ciechanowa, by tam dostać pas rycerski obiecany mu przez Annę Danutę. Później chciał się zemścić na Lichtensteinie i wypełnić śluby dane Danusi. Nieoczekiwanie do izby weszło dwóch Turków, którzy oznajmili, że Zawisza podarował ich młodzieńcowi. Po chwili pojawił się Zawisza Czarny w towarzystwie Powały.

 

Pan z Taczewa ofiarował Zbyszkowi bogaty kropierz na konia. Za nimi przyszli inni rycerze i każdy przyniósł bogaty podarunek. Młodzian, uszczęśliwiony dowodami szczerej przyjaźni, opowiadał o wyjeździe. Zaczęto rozmawiać o przegranej bitwie księcia Witolda pod Worsklą, podczas której zaginął Spytko z Melsztyna. Klęska Litwinów stanowiła zagrożenie dla Królestwa. Obawiano się, że Krzyżacy zbratają się z Tatarami i razem uderzą na Polaków. Rycerze pożegnali się i wyszli, a w jakiś czas później przybył dworzanin księżnej Anny z wiadomością, że w drogę wyruszą dopiero rankiem, ponieważ do miasta przyjechał Jurand.

 

Rozdział siódmy

Zbyszko poznaje ojca Danusi. Jurand nie wyraża zgody na ślub córki z młodzieńcem.

 

Jurand ze Spychowa zjawiał się z wizytą u księżnej Anny Danuty, kiedy ogarniała go tęsknota za córką. Na widok dziewczynki zawsze odczuwał żal, ponieważ Danusia coraz bardziej przypominała mu zmarłą żonę. Księżna wielokrotnie namawiała go, by zapomniał o zemście, a książę ofiarował mu urząd miecznika. Jurand po kilku dniach tracił ochotę do życia i wracał do Spychowa, by ponownie swą rozpacz zatopić w krwi wroga. Niemcy, przerażeni zawziętością polskiego rycerza, organizowali wyprawy na jego gród, lecz każda kończyła się ich klęską.

 

Zaniepokojony Zbyszko szedł na spotkanie z ojcem Danusi. Nie wiedział, jak rycerz zareaguje na wiadomość o ich zrękowinach i czy zgodzi się na ślub. Jurand czekał na niego w krzywej komnacie. Danusia ucieszyła się na jego widok, a młodzian zbliżył się i pokłonił przed jej ojcem. Mężczyzna w milczeniu wskazał mu ławę i po chwili zapytał, czy chciał się pojedynkować z posłem krzyżackim dla Danusi.

 

Zbyszko, wyczuwając nienawiść Juranda do Niemców, poprzysiągł im zemstę i spytał, czy Jurand nie jest przeciwny jego zrękowinom z dziewczyną. Rycerz ze Spychowa ocknął się z odrętwienia i ze smutkiem rzekł, że nie odda mu córki. Zbyszko, usłyszawszy to, oniemiał, a Danusia, przytuliwszy główkę do kolan ojca, zapowiedziała, że się rozpłacze. Młodzian zapytał, czy Jurand chce się sprzeciwić woli boskiej, ale usłyszał, że jeśli taka będzie wola Boga, to rycerzyk poślubi Danusię, lecz ojciec nie może im dać im błogosławieństwa; po czym wyszedł z córką na rękach.

 

Rozdział ósmy

Dwór Anny Danuty wraz z rycerzami z Bogdańca wyrusza do Ciechanowa. W drodze Maćko zaczyna chorować i razem ze Zbyszkiem odłączają się od orszaku księżnej mazowieckiej.

 

Następnego dnia Jurand zgodził się, aby Zbyszko służył Danusi. Młodzieniec zauważył, że rycerz odnosi się do niego życzliwie; próbował zbliżyć się do niego. Jurand rozmawiał z nim chętnie, lecz nie zdradził przyczyn swej odmowy. Księżna Anna pocieszała Zbyszka, mając nadzieję, że dotrzyma danego dwórce słowa, a z czasem przekona do siebie jej ojca.

 

W czasie drogi Maćko rozchorował się, dlatego musieli odłączyć od dworu mazowieckiego, by nabrał sił. Młodzian pożegnał się z narzeczoną, przysięgając służyć jej wiernie. Danusia objęła go i nie chciała podróżować dalej bez niego, a Jurand życzył mu szczęścia we wszystkim. Zbyszko starał się dowiedzieć od stryja czegoś o tajemnicy rycerza ze Spychowa, lecz ten dostał silnej gorączki i zaczął tracić przytomność. Trzeba go było jak najszybciej zawieźć do jakiejś parafii, by otrzymał Ostatnie Sakramenty. Myśl, że umrze z winy Niemców, przygnębiała Zbyszka. Nad ranem stary rycerz poczuł się lepiej i przebudził się. Dojeżdżali właśnie do Olkusza.

 

Rozdział dziewiąty

W drodze do Bogdańca Maćko i Zbyszko spotykają sąsiada, Zycha ze Zgorzelic. Nagle ich oczom ukazuje się dziewczyna jadąca po męsku na koniu. Okazuje się, że jest to córka Zycha, Jagienka. Piękna panna jest oczarowana siłą młodego rycerza.

 

W mieście Maćko wyspowiadał się i następnego dnia wyruszyli w dalszą drogę przez puszczę. Dopiero na dzień drogi przed Bogdańcem usłyszeli na trakcie odgłos końskich kopyt. Po pewnym czasie ujrzeli kilku konnych. Jadący na przedzie mężczyzna śpiewał wesołą piosenkę i żartobliwie odpowiedział na groźne powitanie Zbyszka. Po chwili okazało się, że to sąsiad Zych ze Zgorzelic, który od tygodnia szukał Maćka.

 

Zalecił sadło niedźwiedzia na jego dolegliwość. Opowiedział o śmierci żony Małgochny i córce Jagience, która po matce przejęła gospodarstwo. Wracał z wojny, w której walczył po stronie Witolda. Z uśmiechem dodał, że chętnie odda Jagienkę Zbyszkowi za żonę, lecz ten odparł, że nie zapomni o Danusi. Wjechali na ogromną polanę z jeziorem. Zych opowiadał o Bogdańcu, w którym opat osadził na karczunkach pięciu chłopów z rodzinami. Zaproponował gościnę u siebie, obawiając się, że w Bogdańcu nie zastaną odpowiednich warunków do zamieszkania. Maćko jednak wolał umrzeć w dawnym domu. Nagle usłyszeli odgłosy rogów, a Zbyszko naciągnął kuszę w obawie, że jakiś zwierz może na nich wypaść. Zza drzew wybiegł stary żubr i młodzieniec strzelił. Po chwili ujrzeli dziewczynę siedzącą po męsku na koniu; Zych rozpoznał córkę.

Jagienkawyjaśniła, że poluje z pozwolenia opata, a kiedy usłyszała, że Zbyszko zabił żubra, zerknęła na niego niezbyt życzliwie, a potem zbliżyła się do wozu, żeby powitać Maćka. Ojciec kazał jej przywitać się z młodzianem, lecz zawstydzona cofnęła się. Przypomniała, że osiem lat temu matka przyniosła jej i Zbyszkowi orzechy z miodem i ledwie wyszła, chłopak uderzył ją pięścią w nos i zabrał smakołyki. Zapytała, czy to on zabił zwierzę i spojrzała z podziwem, kiedy usłyszała, że naciągnął kuszę bez korby. Zbyszko naciągnął ponownie kuszę i podał ją Jagience, a ta zaczerwieniła się i zaczęła poprawiać koszulę, która rozwiązała się podczas jazdy.

 

Rozdział dziesiąty

Maćko i Zbyszko docierają do Bogdańca. Z sąsiedzką pomocą zjawia się u nich Jagienka Zychówna. Zbyszko tęskni za Danusią. Następnego dnia udaje się do Zgorzelic, by Zychowi podziękować za okazane serce. Dowiaduje się, że do Jagienki przyjeżdża w konkury dwóch młodzików: Cztan i Wilk. Zbyszko postanawia zapolować na niedźwiedzia, by zdobyć sadło potrzebne do wyleczenia Maćka.

 

Drugiego dnia po przyjeździe do Bogdańca Maćko i Zbyszko zaczęli rozglądać się po majątku. Gospodarstwo, prężnie rządzone przez opata, było dobrze utrzymane, dom jednak był zaniedbany, a spiżarnia pusta. Następnego dnia zjawiła się Jagienka, pytając o zdrowie starego rycerza. Usłyszawszy o braku najpotrzebniejszych rzeczy, odparła, że kazała przygotować dwa wozy z różnymi naczyniami i jadłem.

Maćko pogłaskał ją po głowie i żartobliwie zapytał, kogo wypatruje. Nadszedł Zbyszko i podziękował dziewczynie za troskę, dodając, że jest przyzwyczajony do trudnych warunków i nieraz spał z zabitym Krzyżakiem pod głową. Maćko zaczął wychwalać waleczność bratanka, a Jagienka z podziwem spoglądała na młodzieńca. Chłopak przyglądał się jej i nieoczekiwanie powiedział, że jest piękna. Dziewczyna ze smutkiem odparła, że zapewne widział wiele piękniejszych od niej kobiet i po chwili, odwracając od siebie uwagę, zawołała, że nadjeżdżają wozy. Maćko z radością przyjął dary, zachwalając córkę Zycha.

 

Po zmroku sąsiadka postanowiła wrócić do domu i Zbyszko podniósłszy ją, posadził na koniu. Zarumieniła się i obiecała wrócić za kilka dni. Maćko zaczął głośno podziwiać urodę Jagienki. Bratanek odparł, że przypomniała mu się Danusia i ogarnęła go tęsknota za ukochaną. Nazajutrz pojechał na polecenie stryja do Zgorzelic, by podziękować Zychowi za okazaną serdeczność. Sąsiad przyjął gościa radośnie, a Jagienka stanęła jak oniemiała, widząc pięknego rycerza. Po posiłku Zych chciał, aby córka zaśpiewała. Zaskoczony, wsłuchał się w słowa przyśpiewki i Jagienka spostrzegła, że płacze. Była to piosenka, którą niegdyś Zbyszko słyszał w Tyńcu Zych zauważył, że młodzi zwracają się do siebie per „wy” i poprosił, żeby mówili po imieniu.

 

Rozczulony zaczął narzekać, co zrobi, kiedy córka wyjdzie za mąż. Opowiedział, że do Jagienki w konkury przyjeżdża dwóch sąsiadów: Wilk i Cztan. Zbyszko zapytał dziewczynę, którego woli, a ona odparła, że żadnego. Nagle przypomniał sobie, że potrzebuje lekarstwa - niedźwiedziego sadła dla stryja. Jagienka nie miała jednak specyfiku, więc postanowił wyruszyć na polowanie. Samotna wyprawa młodzieńca zaniepokoiła pannę i zaczęła wypytywać, do której barci się wybiera.

 

Rozdział jedenasty

Stan zdrowia Maćka pogarsza się i Zbyszko wyrusza samotnie na polowanie. Ze śmiertelnego niebezpieczeństwa ratuje go Jagienka. Dziewczyna wyznaje, że obawiała się o niego i dlatego postanowiła mu pomóc.

 

Maćko czuł się coraz gorzej i Zbyszko wybrał się na polowanie. Wieczorem był na miejscu i zaczął rozmyślać o Danusi, wspominając jej jasną twarzyczkę i zapłakane oczęta. Ogarnęła go tak ogromna tęsknota, że postanowił odnaleźć dziewczynę, bo bez niej nie mógł już żyć. Chciał też poznać tajemnicę Juranda, która uniemożliwiała mu poślubienie ukochanej

Nagle usłyszał szelest i zaczął nasłuchiwać. Ujrzawszy niedźwiedzia, skoczył ku niemu z widłami. Zaczęła się walka a młodzieniec czuł, że traci powoli siły. Nieoczekiwanie tuż obok pojawiła się jakaś postać i wbiła w zwierzę drugie widły. Zbyszko zdołał chwycić topór i powalił niedźwiedzia. Dopiero po chwili zauważył, że pomogła mu Jagienkai zaniemówił z wrażenia. Dziewczyna rozpaliła ognisko, a młodzian, zrozumiawszy, że mógł zginąć, pocałował ją w policzki. Zaskoczona nie wyrywała mu się, a jej wargi dotknęły jego ust. Wówczas wypuścił ją z ramion i podziękował, słuchając wyjaśnień, że obawiała się o niego. Z podziwem stwierdził, że nie ma takiej drugiej na świecie.

 

Rozdział dwunasty

Jagienka przygotowuje sadło niedźwiedzie dla Maćka. Stary rycerz przyrzeka, że kiedy wyzdrowieje, odwiedzi grób królowej Jadwigi. Pewnej nocy wyciąga ostrze, które tkwiło mu od miesięcy w prawym boku. Odtąd czuje się coraz lepiej. Odwiedza Zycha i postanawiają wyswatać Zbyszka z Jagienką.

 

Jagienka wytopiła duży garniec sadła niedźwiedziego, po którego wypiciu Maćko nabrał pewności, że wyzdrowieje. Dziewczyna pocieszała, że razem ze Zbyszkiem upolują również bobra, aby w razie potrzeby opatrzyć ranę. Młodzieniec doradził, żeby stryj ślubował nieboszczce królowej i tego samego wieczoru starzec uczynił uroczystą przysięgę. Po tygodniu zaczął jednak tracić nadzieję, dostał gorączki i osłabł tak bardzo, że znów przygotowywał się na śmierć.

Pewnej nocy zbudził bratanka i jęcząc, zaczął wyciągać z boku ostrze, które tkwiło tam od miesięcy. Następnego dnia poczuł się lepiej i wezwał do siebie Zycha. Po wypiciu miodu obaj zaczęli wychwalać dzieci. Zauważyli, że młodzi chętnie przebywają ze sobą i ojciec Jagienki żałował, że Zbyszko ślubował miłość innej. Maćko miał jednak nadzieję, że opat zwolni bratanka ze słowa danego Danusi. Sądził, że bratanek szybko zapomni o Jurandównie i radził, żeby nie przeszkadzać młodym we wspólnych wyprawach. Zych przyznał, że chętnie oddałby córkę młodzieńcowi. Razem wznieśli toast za zdrowie Jagienki i Zbyszka.

 

Rozdział trzynasty

Zbyszko i Jagienka zaprzyjaźniają się. Dziewczyna jest coraz bardziej zakochana. Pewnego dnia wyruszają razem na polowanie na bobra. W drodze powrotnej rycerz wyznaje, że chce jak najszybciej opuścić Bogdaniec, by jechać na dwór mazowiecki. Zwierza się Zychównie ze swego uczucia do Danusi. Jagienka jest zrozpaczona.

 

Stary Maćko nie mylił się twierdząc, że młodzi zbliżyli się ku sobie. Jagienka pod pozorem odwiedzin chorego często przyjeżdżała do Bogdańca, a Zbyszko odwiedzał Zycha w Zgorzelicach. Jagienka podziwiała młodzieńca, który wydawał się jej piękny i wytworny jak królewicz, a on, choć wiernie myślał o Danusi, zaczął zauważać urodę sąsiadki. Spędzali ze sobą sporo czasu; dziewczyna złagodniała i patrzyła jak zauroczona na młodzieńca, starając się mu służyć we wszystkim. Pewnego dnia wybrali się razem na polowanie na bobry i najpierw pojechali do Moczydołów, które w przyszłości miały być wianem córki Zycha.

 

Jagienka zaczęła opowiadać o Wilku i Cztanie, którzy przebywając w Zgorzelicach, często okazywali sobie wrogość. Zbyszko odparł, że jeden z nich powinien pod nieobecność ojca zabrać ją siłą. Dodał, że nie bałby się nikogo i porwałby Jagienkę. Jego słowa wywołały rumieniec na twarzy dziewczyny. Zbliżyli się do strugi i młodzieniec chwycił ją na ręce, by przenieść przez wodę. Wtulona w niego, wyznała, że nie wyjdzie ani za Wilka, ani za Cztana. Po upolowaniu bobra Zbyszko zachwalał celność strzału sąsiadki. W drodze powrotnej wyznał, że chciałby wyjechać z Bogdańca i wspomniał Danusię. Jagienka słyszała o ślubach od ojca i wyraźnie zaniepokojona, wypytywała o dwórkę. Młodzieniec zaczął opowiadać o swoich uczuciach do Jurandówny, o tęsknocie i radości odczuwanej na myśl, że niedługo będzie mógł do niej jechać. Na skraju lasu Jagienka wsiadła na konia i pożegnała się ze Zbyszkiem. Kiedy została sama, zasłoniła dłonią twarz i zaczęła płakać.

 

Rozdział czternasty

Do Zgorzelic przyjeżdża opat. Maćko postanawia odzyskać zastawione ziemie. Opat chce zwolnić Zbyszka ze ślubów złożonych Danusi, lecz młodzieniec nie zgadza się na to. Przeor opowiada o Wilku i Cztanie, którzy zamierzają pobić młodzieńca za nieustanne towarzyszenie Jagience.

 

Po rozmowie ze Zbyszkiem Jagienka nie pokazywała się w Bogdańcu. Przyjechała czwartego dnia z wiadomością, że do Zgorzelic przybył opat. Ucieszyło to Maćka - mógł wreszcie spłacić zastaw. Dziewczyna przywiozła ze sobą potrzebne naczynia i potrawy i doradziła rycerzowi, jak ma ugościć opata. Zbyszko przygotowywał się w alkierzu do wizyty u sąsiadów i pokłonienia krewnemu, a kiedy wyszedł wystrojony, Jagienkę ogarnął żal, że należy do innej. Maćko postanowił towarzyszyć bratankowi.

 

Wyruszyli do siedziby Zycha, który z radością powitał krewnego pochwalił za to, że ofiarował się zmarłej królowej. Opat zaczął przyglądać się rycerzykowi, podziwiając jego urodę i żartując z Jagienki chwalącej siłę przyjaciela. Powiedział, że może uwolnić młodziana od ślubów. Zbyszko odparł, że żadna siła nie może go zwolnić przysięgi złożonej Jezusowi. Przeor zaczął opowiadać, jak rok temu wyzwał Wilka z Brzozowej na udeptaną ziemię w sporze o bory, lecz przeciwnik nie stawił się. Słyszał również, jak młody Wilk z Cztanem rozmawiali w karczmie o Jagience i Zbyszku i zamierzali pobić rywala. Wiadomość ta ucieszyła Maćka i Zycha, a młodzieniec, udając obojętność, zapytał, dokąd jadą na niedzielną mszę.

 

Rozdział piętnasty

Zbyszko razem z Zychem, Jagienką i opatem jedzie do Krześni na niedzielną mszę. Przed nabożeństwem usługuje dziewczynie. Wilk i Cztan wpadają w złość. Młody rycerz z Bogdańca udaje się do gospody i wyzywa na pojedynek każdego, kto zaprzeczy, że najpiękniejszą i najcnotliwszą panną na świecie jest Danusia Jurandówna. Wilk i Cztan atakują go.

 

Zbyszko dołączył do Zycha, Jagienki i opata jadących do Krześni. Chciał pokazać, że nie obawia się konkurentów dziewczyny. Zaskoczyła go uroda sąsiadki, która tego dnia była wytwornie ubrana. Był też ciekawy Wilka i Cztana i zaczął o nich wypytywać. Dowiedział się, że obaj zawsze służą jej przed nabożeństwem i stwierdził, że tego dnia nie będą tego robili. Dojechali na miejsce. Z tłumu wiernych natychmiast wysunęli się Wilk i Cztan z Rogowa, lecz Zbyszko ubiegł ich, zsadził Jagienkę z konia, ujął ją za rękę i wprowadził do kościoła. W przedsionku obaj zalotnicy zanurzyli ręce w kropielnicy i wyciągnęli do Zychówny, lecz ona dotknęła palców przyjaciela. Zagniewany Wilk postanowił napaść na rywala po mszy, ale przypomniała mu się groźba Zycha, że po bójce przepędzi ich ze Zgorzelic.

 

Po nabożeństwie pożegnali sąsiada, opata i dziewczynę, a gdy ci odjechali, w obu konkurentach zawrzała krew, dlatego zaczęli toczyć głazy na dzwonnicę, by im ulżyło. W drodze powrotnej Zbyszko przypomniał sobie, że miał dać na mszę za zdrowie stryja i zawrócił. Przeor był pewien, że krewny pojechał, aby pojedynkować się z rywalami. Jagienka rozpłakała się, a opat obiecał, że młodzieniec niedługo ją poślubi. Tymczasem Zbyszko udał się do gospody, gdzie spodziewał się zastać Cztana i Wilka. Podszedł do nich i rzuciwszy rękawicę na stół, rzekł, że wyzywa na pojedynek każdego, kto zaprzeczy, że najpiękniejszą i najcnotliwszą panną na świecie jest Danusia Jurandówna ze Spychowa. Słowa te zaskoczyły obu mężczyzn, a Wilk, ochłonąwszy nieco, odparł, że najpiękniejsza jest Jagienka Zychówna. Za nim stanął Cztan. Wokół zaczęli zbierać się ludzie przekonani, że za chwilę rozpocznie się walka.

 

Rozdział szesnasty

Opat udaje się do Bogdańca, by porozmawiać o spłacie zastawu. Rozgniewany pytaniem Maćka o dopłatę za opiekę nad gospodarstwem, oddaje pieniądze, mówiąc, że jego majątek odziedziczy Jagienka. Żąda, aby Zbyszko poślubił Zychównę. Młodzieniec sprzeciwia się i opowiada, że w karczmie walczył o cześć swojej ukochanej. Opat opuszcza Bogdaniec, a młody rycerz postanawia szybko wyjechać do Danusi. Wyjeżdża bez pożegnania z Jagienką.

Jagienka posłała do Krześni parobka, aby dowiedział się, czy w gospodzie nie doszło do jakiejś bójki. Posłaniec wrócił z wiadomością, że Zbyszko gra w kości ze stryjem. Uspokoiło to nieco dziewczynę i chciała jechać do Bogdańca z opatem, lecz ten nie zgodził się, wyjaśniając, że musi porozmawiać z krewnymi o pilnej sprawie, o której nie powinna wiedzieć. Maćko i Zbyszko powitali go przy wrotach. Przeor zerkał na młodzieńca i widząc jego spokojną twarz, zniecierpliwił się i zaproponował rozmowę o zastawiew alkierzu. Tam zapytał o wizytę w Krześni, lecz młodzian odparł wymijająco, że dał na mszę za zdrowie stryja. Maćko wyjął ze skrzyni worek z grzywnami i pochylił się do nóg duchownemu. Opat oddał list zastawny, pytając, dlaczego krewniak wspomniał o dopłacie za opiekę nad gospodarstwem. Zagniewany rzucił worek z pieniędzmi na ziemię i oznajmił, że cały jego dobytek po śmierci otrzyma Jagienka, którą pokochał jak własną córkę.

 

Zażądał, aby Zbyszko poślubił dziewczynę. Młodzieniec ze spokojem odparł, że ślubowa&a