Współczesność

Wojna i moralność



Pojęcie wojny i pojęcie moralności, zestawione ze sobą, w pierwszej chwili wydają się sobie przeciwstawne. Wojna, nieuchronnie związana z zabijaniem, wyrządzaniem krzywdy drugiemu człowiekowi, sprzeniewierzeniem, zdawałoby się, wszystkich ludzkich wartości, jest zdarzeniem czy faktem na wskroś niemoralnym. Na moralność, czyli, w moim spojrzeniu wdrażanie w codziennym życiu jakiegoś przyjętego kodeksu postępowania, zgodnego z tym, co ludzkość uważa za prawe, dobre, godne naśladowania, brak jest bowiem, jak się zdaje, miejsca na wojnie. Stwierdzenie to jednak należy naświetlić z różnych punktów widzenia, aby odkryć, być może nowe aspekty wyłaniające się po sparowaniu pojęcia wojny i pojęcia moralności. Problem w ten sposób powstały rozpatrzyć można z dwóch stron: po pierwsze, przez zadanie sobie pytania, czy wojna może być moralna i jeśli tak, jak wojna taka jest, a jaka nie. Z drugiej strony warto sprecyzować, co wiąże się także z powyższym pytaniem, czym jest owa moralność w warunkach wojny., w czym się ona przejawia i czym skutkuje. Do czasów I wojny światowej wojny po prostu wybuchały i kończyły się, a rozważania nad moralnością czy niemoralnością konfliktów zbrojnych były bardzo ograniczone. Warto jednak zauważyć, że jeszcze w okresie la belle epoque, konferencje pokojowe w Hadze, szczególnie ta druga, z 1907 roku, zajmowały się problemem wojny i pokoju. Tutaj jednak nie doszło do potępienia wojny jako wydarzenia, wyrzeczenia się jej. Podpisana podczas II Konferencji Pokojowej w Hadze Konwencja Genewska dotyczyła wszak ochrony jeńców i ludności cywilnej, a więc nie potępiała samej wojny, uznając ją pośrednio za dziejową konieczność. Wielka wojna, konflikt zbrojny na niespotykana dotąd skalę, wstrząsnął jednak światem do tego stopnia, że następujące po nim dwadzieścia lat było okresem rozwoju ruchów pacyfistycznych na niespotykana dotąd skalę... Błagalny okrzyk „Nigdy więcej wojny!” był tym donośniejszy, że pochłonęła ona 10 milionów ofiar i była bardziej okrutna, krwawa, wykańczająca niż wszystkie znana dotąd rodzajowi ludzkiemu wojny. Ale czy pacyfizm Europy i świata nie był wówczas tylko pozorny? Charakterystyczne dla tego okresu są z jednej strony piękne idee konferencji rozbrojeniowej, potępienie wojny jako środka rozwiązywania konfliktów zawarte w słynnym Pakcie Brianda- Kelloga, próby wzmacniania bezpieczeństwa w Europie i pokojowa organizacja Liga Narodów, z drugiej strony zaś ekspansjonizm i rewizjonizm jako czynniki napędzające agresywne zamiary Włoch, Niemiec i Związku Radzieckiego, których powyższe pacyfistyczne zdobycze nie były w stanie powstrzymać. Mimo, że Międzywojnie potępiło wojnę i odmówiło jej racji bytu jako działaniu niemoralnemu, wieńczący je konflikt zbrojny okazał się straszniejszy niż świeże jeszcze wspomnienia z lat 1914- 1918. To, co mogło być uznawane za niemoralne nawet na polu walki podczas I wojny świtowej- gazy bojowe, używane przez Niemców od 1915 roku, stało się nieznaczące w obliczu wynalazku i użycia bomby atomowej. Śmiercionośna broń, jakiej ludzkość wcześniej nie znała, nie może być jednak, w spojrzeniu człowieka początków XXI wieku, uznana za najbardziej niemoralną. Ta najbardziej niemoralna forma wojny narodziła się po kresie Zimnej Wojny, która była konfliktem specyficznym. Dwa zwalczające się bloki, amerykański i radziecki, mimo kilkakrotnych kryzysów, nie stanęły ze sobą do otwartej walki, lecz zwalczały się wspierając przeciwstawne siły w mniejszych państwach i rywalizując na forum światowej polityki i w dziedzinie zbrojeń. Najbardziej niemoralna wojna to ta, która dotyczy nas bezpośrednio, stanowiąc zupełnie nową formę zbrojnego konfliktu. Jest to światowy terroryzm. W tym miejscu warto byłoby zastanowić się, czy wojna może być moralna i co taki konflikt cechuje. Pierwszym nasuwającym mi się spostrzeżeniem jest stwierdzenie, którego rodowód sięga okresu dwudziestolecia międzywojennego: wojna obronna nie jest niemoralna. Zaprzeczając takiej tezie, musielibyśmy automatycznie potępić wojnę obronną Polski z września i października 1939 roku i wszystkie te wojny, w których napadnięty stawił opór agresorowi w obronie swych granic, ludności czy państwowości. Nawet jednak agresor, czy uogólniając, strona, na której spoczywa wina rozpętania wojny, może prowadzić ten konflikt w sposób moralny. Tutaj „moralny” może być synonimem słowa humanitarny. Ochrona ludności cywilnej wydaje mi się głównym czynnikiem rozróżniający moralne prowadzenie wojny od tego nieludzkiego. Dla zobrazowania tej tezy warto by przytoczyć zestawienie systemu okupacyjnego III Rzeczy na terenach przez nią zdobytych w toku działań wojennych, nie wspominając nawet o Endlösung kwestii żydowskiej, i aliancką okupacje powojennych Niemiec, poprzedzoną w ostatnim etapie wojny „moralnymi bombardowaniami” miast niemieckich przez tychże aliantów zachodnich. Zestawienie takie w jaskrawych barwach przedstawia niemoralność nazistów, co do której dziś nikt nie ma wątpliwości. Wojna moralna to w mojej opinii taka wojna, która toczy się na polu bitwy, a formy postępowania znane z działań wojennych nie są później przenoszone na okupowane terytoria. Wreszcie, wojna moralna to według mnie także wojna wypowiedziana. Choć wypowiadając wojnę, agresor wyrzeka się w ten sposób tak ważnego taktycznie elementu zaskoczenia, jego agresja staje się bardziej humanitarna. Oczywiście odniesienie kryteriów moralności w stosunku do wojny, jest, jak już zaznaczyłam na wstępie, paradoksalne. Nawet w sytuacji konfliktu zbrojnego można jednak zachować swoje człowieczeństwo. Dzieje się tak wtedy, kiedy jest to konflikt prowadzony zgodnie z pewnymi regułami, w jak najmniejszym stopniu godzący w ludność cywilną. Powracając do moich poprzednich rozważań pragnę stwierdzić, że terroryzm wyrzekł się tych wszystkich reguł na rzecz uderzeń z zaskoczenia. Para nieodłącznie kojarzących się ze sobą słów- terrorysta i zakładnik, obrazuje środki, jakimi posługuje się on w uzyskaniu swych celów. Celów tych jest tyle, ile organizacji terrorystycznych na świecie, jednak sięgając do definicji terroryzmu, znajdziemy tam stwierdzenie, że walczy on, aby zwrócić uwagę lokalnej czy światowej opinii publicznej na wysuwane przez siebie hasła czy też wymusić na rządach państw, przeciw którym działa, jakieś ustępstwa. Choć na świecie istnieją grupy dokonujące aktów terroru jedynie dla materialnych korzyści, bez wyznawania jakiejkolwiek ideologii, motorem działania terrorystów może być nacjonalizm. Walka o własną państwowość mogłaby po części usprawiedliwić moralnie terrorystyczne działania, zwłaszcza, że zwykle jest to walka beznadziejna. W mojej opinii jednak nie jest to argument na tyle przekonywujący, aby uznać zasadność przetrzymywania w moskiewskim teatrze kilkuset zakładników, z których wielu poniosło śmierć- choć nie z ręki terrorystów, to z ich powodu. Podobnie, można by tu przytoczyć wyjątki z działalności ETA, IRA czy organizacji palestyńskich. Innym powodem, dla którego ekstremiści posługują się terrorem, może być wyznawana religia. Walka z Zachodem, a szczególnie z przewodzącymi mu Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej, wypowiedziana przez Alkaidę, to najjaskrawszy przykład walki niemoralnej i godnej potępienia. 11 września 2001 roku to dzień, który wstrząsnął całym światem zachodnim. Kilka tysięcy ofiar zamachu na budynki World Trade Center to wyłącznie niewinni ludzie, którzy po prostu przyszli do pracy, aby zginąć w zamachu zorganizowanym przez islamskich fanatyków. Należy tu podkreślić, że działalność Alkaidy potępiają muzułmanie na całym świecie. Dżihad, czyli walka, w religii islamu może być bowiem rozpatrywana dwojako. Wielki Dżihad to walka z własnymi słabościami, walka o bycie lepszym muzułmaninem. Mały Dżihad, który przyświeca działalności Alkaidy, to walka z niewiernymi, walka przez wykorzystywane środki, niemoralna. Jest to także wojna nieustająca, żeby przypomnieć sobie tylko niedawny atak terrorystów tej organizacji na dyskotekę na Bali. Odpowiedź Zachodu- proklamowana w październiku 2001 wojna z terroryzmem, ma być moralnie uzasadniona odpowiedzią na działania nie tylko Alkaidy, ale wszystkich organizacji ekstremistycznych. Jej pierwszym sukcesem było pokonanie talibów, ortodoksyjnych muzułmanów wspierających Alkaidę i pewna demokratyzacja Afganistanu. Wojna ta, jak wszystkie wojny prowadzone w ostatniej dekadzie przez Zachód, ma być woja moralną w najbardziej współczesnym rozumieniu tego pojęcia- wojną o demokrację, pokój, bezpieczeństwo. Postanie to jednak wojna, a więc krew, pot i łzy. Pamiętajmy jednak, że pokój w warunkach totalitarnych, jest tak samo niemoralny jak wojna.