Motywy literackie

Motyw wsi - wieś motywy literacki



Wieś... Czasem spokojna i wesoła, czasem targana straszliwymi niepokojami, płonąca ogniem buntu. Fascynująca inną, jakże bogatą i ciekawą kulturą. Okłamywana i biedna. Chciwa i okrutna. Różne oblicza ma polska wieś. Jakże często polscy twórcy stawali się obrońcami praw tych, którzy, jak to pięknie powiedziano kiedyś podczas kolejnej historycznej zawieruchy, żywią i bronią. Obrońcami praw ludzi, którzy tak wiele czyniąc dla innych, nie mieli czasem czym wykarmić własnych dzieci. Mieszkańcy wsi długo uważani byli za ludzi podlejszego gatunku. Protestowali przeciw temu światli pisarze. Pisali o krzywdzie ludzkiej M. Rej, A. Frycz Modrzewski, S. Szymonowie. A. Mickiewicz i H. Sienkiewicz. S. Żeromski. Ukazywali twardych, spracowanych ludzi, jakże często pozbawianych godności. To oni. Oluchna i Pietrucha, Rzepowie, Gibałowie, mieszkańcy Lipiec, Chłodka czy Bronowic. Chłopi. Wieś ma także inne oblicze - barwne i piękne. Mieniący się kolorami tęczy strój krakowski fascynował młodopolskich artystów. Szukali na wsi piękna... i odnaleźli je. Odnaleźli też spokój, radość, szczęście. Czasem - miłość. Jak Włodzimierz Tetmajer i Lucjan Rydel, Gospodarz i Pan Młody z Wesela Stanisława Wyspiańskiego. znali ten sekret wsi już twórcy renesansowi. Tylko tu żyje się spokojnie, uczciwie, bezpiecznie. Ale nie dajmy się zwieść. Wieś to nie barwna wycinanka. Żywa uroda, która tak zachwycała Pana Młodego, to nie wszystko. Jest w opowiadaniu S. Żeromskiego Rozdzióbią nas kruki, wrony... scena straszna. Chłop, nędzarz ostatni, którego obdarzono nagle wolnoście, znajduje zwłoki powstańca. Pamiętamy, z jaką radościąje ograbił. Pamiętamy też „pogrzeb" bohatera, który znalazł wieczny spoczynek w mokrym dole razem z zabitym koniem. To także prawda o wsi. Tak samo okrutna, jak krwawy upiór Szeli, który odwiedza Dziada na weselu. Ale jest i inna prawda. Prawda Kuby Sochy, który w powstaniu walczył razem z „panami' i narażał dla nich życie. A potem... pokornie umarł w stajni, niemal przez wszystkich zapomniany, gdy obok huczało weselisko. Niełatwa była polska historia i niełatwy był los mieszkańców wsi. Nie dziwmy się staremu chłopu, opisanemu przez Władysława Reymonta, gdy mówi, że car jest dobry, bo dał ziemię. Ziemia była dla wsi wszystkim. Życiem. Świętością. Darem, przez wiele lat wyczekiwanym. W Chłopach spotkamy wieś, która budzi się do życia. Już nie każdy schyli pokornie głowę i zdejmie czapkę przed dziedzicem. Mieszkańcy Lipiec będą bić się o swoje prawo do lasu. Przegonią też niemieckich kolonistów. Nie wyrażą potulnie zgody na budowę rosyjskiej szkoły w ich wsi. Sąjuż sobą - i są Polakami. Wieś. Inny, fascynujący świat. Kultura, której korzenie tkwią w naszej słowiańskiej przeszłości. Piękno, które zasługuje na miłość, i prawda, która zasługuje na szacunek. Docenili je pisarze, malarze, kompozytorzy - Norwid, Reymont, Chełmoński, Szopen... Piękno i prawda, które można odnaleźć w muzyce, obyczaju, języku, architekturze. Coraz częściej, niestety, zapominane. Szymon Szymonowicz – „Żeńcy” W Żywocie człowieka poczciwego Mikołaja Reja i w Pieśni świętojańskiej o Sobótce Jana Kochanowskiego (patrz. Żywot człowieka poczciwego i Pieśń świętojańska o Sobótce w motywie ARKADIA) wieś została ukazana jako Arkadia, w której szlachcic-ziemianin wiedzie beztroskie i szczęśliwe życie, gospodarując we własnym folwarku. Ani Rej, ani Kochanowski, opisując wieśne czasy i korzyści płynące z życia w tej wyidealizowanej krainie, nie zauważali niedoli chłopa. Dostrzegł ją natomiast Szymon Szymonowie, który w Żeńcach przedstawił realistyczny obrazek z życia wieśniaków, ciężko pracujących na polu pana pod czujnym wzrokiem dworskiego ekonoma - okrutnika i tyrana. Szymon Szymonowie wydał w 1614 roku, w Zamościu, Sielanki, uznane przez badaczy literatury za ostatnie wybitne dzieło polskiego renesansu. Sielanki to zbiór dwudziestu utworów poetyckich, wśród których znajdują się Żeńcy. Utwór ten, mająey formę dialogu, przedstawia wiejskie dziewczęta, Oluchnę i Pietruchę, które w słoneczny, skwarny dzień żną zboże pod dozorem srogiego starosty. Żniwiarki rozmawiają, narzekają na ciężką pracę, ktdrą zaezynają przed wschodem słońca, a końezą dopiero o zmroku. Skarżą się na brak przerw na odpoczynek, zmęczenie, na starostę, który często unosi się gniewem i srogo karze robotnice. Wiedzą, że, by nie zostać zbitym jak Maruszka, która zapomniała, iż trzeba mieć ~...] język za zębami i podobno ~...] coś rzekła, należy milczeć lub schlebiać staroście. Szczegdlną rolę w utworze odgrywa pieśń śpiewana przez Pietruchę, choć, jak mówi dziewczyna, niesmaczne idą pieśni, gdy się poci czoło? Piosenka jest swoistym hymnem do słońca, uosobienia dobroci i łagodności, a jednocześnie przedstawia stosunek starosty do pilnowanych przez niego ludzi. Słońce jest symbolem dobrej natury, której prawa są przyjazne ludziom. Starosta zaś jest niesprawiedliwy, często bywa okrutny, a swoimi wymaganiami burzy ład ustanowiony przez przyrodę. Piosenka śpiewana przez Pietruchę pełni jeszcze inną funkcję ma nie tylko osądzać srogiego ekonoma, ale i łagodzić jego gniew, potraf go udobruchać. Przypomina mu też o potrzebie dobroci i wyraża wiarę w to, że może zmienią się jego obyczaje, niezgodne z prawami natury. Mikołaj Rej i Jan Kochanowski, opisując życie szlachcica-ziemianina, wychwalali dobrą żonę, która we wszystkim pomaga mężowi, dba o niego, o rodzinę i czeladź. Zdaniem wiejskich dziewcząt, Pietruchy i Oluchny, starosta zachowywałby się inaczej, gdyby prowadziła mu dom pracowita, dobra żona, a nie stara, kłótliwa gospodyni, która rządzi nim, jako chce, o on się jej daje / za nos wodzić. Gospodyni, choć jest chłopką, źle traktuje robotnice. Nie wywiązuje się należycie ze swoich powinności. Jej niezaradność w prowadzeniu domu, zalecanie się do parobków, strojenie się, choć jest stara i brzydka, tańce w karczmie wzbudzają śmiech czeladzi. Szymon Szymonowie, pisząe Sielanki (wprowadził nazwę sielanka, zastępująe nią istniejąee dotąd określenia tego gatunku. ekloga, idylla, bukolika), nawiązywał do twórczości starożytnych poetów Teokryta i Wergiliusza, ale jednocześnie do swoich utworów wprowadził realia polskiej wsi z poezątku XVII wieku. Przedstawiona w Zer.cach rzeczywistość różni się bardzo od opisywanej przez antycznych twórców idyllicznej, szczęśliwej krainy, w której żyli pasterze i rybacy. Ta nietypowa sielanka jest raczej wyrazem tęsknoty poety do harmonijnego, sprawiedliwego świata, w którym panowałyby życzliwość i dobroć. Henryk Sienkiewicz „Szkice węglem" Szkice węglem napisał Henryk Sienkiewicz w Kalifornii w 1876 roku. W Polsce po raz pierwszy wydrukowane zostały w „Gazecie Polskiej" w 1877 roku i wywołały burzliwą dyskusję wśród krytyków i czytelników. Głównym problemem utworu jest przerażająca sytuacja chłopa żyjącego na wsi pod zaborem rosyjskim. W 1864 roku weszła w życie ustawa uwłaszczeniowa, która między innymi dawała chłopom na własność użytkowane przez nich grunty, zwalniała ziemiaństwo z obowiązków zajmowania się sprawami wsi. Choć chłop uzyskał wolność i wiele praw, jego sytuacja wcale się nie poprawiła. Pozbawiony opieki dworu, do której od wieków był przyzwyczajony, nie znająo przepisów, nie umiejąc czytać i pisać, nie tylko nie potrafił korzystać z nadanych mu przywilejów, ale nadto stał się ofarą urzędników gminnych. Henryk Sienkiewicz - Szkice węglem to utwór przedstawiający biedną, polską wieś o znaczącej nazwie Barania Głowa. Żyją w niej prości, ciemni i naiwni chłopi, którzy nie znają swoich praw (lęk wzbudzają w nich nawet oficjalne, zupełnie niezrozumiałe dla nich dokumenty) i skazani są na nieuczciwych wiejskich urzędników (pisarz gminy zołzikiewicz, wójt Burak, ławnik Gomuła). Ci, zamiast chłopom pomagać, knują intrygi i umiejętnie wykorzystują ich niewiedzę. Często zastraszają naiwnych, bezradnych wieśniaków, którzy nie potrafą bronić się przed ich krętactwami i w nikim nie znajdują oparcia (nie mogel liczyć ani na pomoc ziemiaństwa, ani duchowieństwa). Na czoło wiejskiej elity wysuwa się pisarz gminy Zołzikiewicz, który jest pod każdym względem postacią odrażającą. Charakteryzując go, Sienkiewicz często posługuje się ironią i karykaturą. Zołzikiewicz to człowiek, którego wszyscy w gminie się obawiają - i miejscowa szlachta, i chłopi starają mu się nie narażać. Powód jest prosty - pisarz wie dobrze, kto brał udział w powstaniu lub udzielał powstańcom pomocy i w każdej chwili może swoją wiedzę odpowiednio wykorzystać. Dlatego też czuje się pewnie i bezkarnie. Tuż po wybuchu powstania Zołzikiewicz przyłącZył się do niego. Kiedy jednak został ukarany chłostą za tchórzostwo, poczuł się urażony tak dalece, że odtąd zaczął służyć zaborcom, udzielać im informacji o powstańcach, dzięki czemu w krótkim czasie został pisarzem gminnym, choć ukończył zaledwie dwie klasy. Przebiegły pisarz kieruje wszystkimi sprawami gminy. Niezależny jest nawet od wójta, swego przełożonego, gdyż na jego temat też ma wiele informacji. Z zacytowanej rozmowy między Burakiem a Zołzikiewiczem wynika jeszcze jedna, istotna kwestia - otóż i pisarz, i wójt są przekupni. Pieniądze przeznaczone dla gminy zagarniają dla siebie, często też przyjmują drobne prezenty. Oto rozmowa dwóch chłopek z baraniogłowskiej wsi. Zołzikiewicz ma również decydujący głos na posiedzeniach sądu gminnego. Popiera sprawy, za załatwienie których otrzymał wcześniej łapówki. Często zapraszany jest przez właścicieli ziemskich na obiady, po których. Zołzikiewicz to człowiek niewykształcony, bezkrytyczny, o bardzo niskim poziomie umysłowym. Czytuje romanse, z których bohaterami się utożsamia, i marzy, by przeżywać podobne jak oni przygody. Skrycie podkochuje się w córce dziedzica Skorabiewskiego, Jadwidze, która nie zwraca na niego najmniejszej uwagi. W stosunku do ludzi zajmujących wyższą pozycję społecznąjest służalczy i pokorny, natomiast perfidnie i bez skrupułów wykorzystuje lękliwych i ciemnych chłopów. Jego uwagę zwróciła młoda, dziwnie urodziwa chłopka, Marysia Rzepowa, w stosunku do której dość obcesowo zaczął sobie poczynać. Odrzucony przez oóojętną na jego względy chłopkę, upokorzony, pan pisarz postanawia zemścić się na Rzepach i przy okazji zdobyć Rzepową, na ktdrą ~...] zagiąf sobie ~...] parol ~...] i nie dziwić się mu, bo też to była kobieta, jakiej drugiej nie znaleźć w Gałym powiecie osłowickim. zaczyna więc knuć perfdną intrygę, która w końcu doprowadza do tragedii w tej szczęśliwej dotąd i kochającej się rodzinie. Postanawia posłać Rzepę do wojska zamiast syna wójta Wraz z Burakiem i Gomułą spoił więc chłopa w karczmie i podstępem skłonił do podpisania dokumentu werbunkowego. To, jak sądził, skazywało pozornie przynajmniej na jego faskę i niełaskę tak samego Rzepę, jak i całą jego rodzinę. Wawrzon Rzepa to prymitywny, naiwny chłop, który ma kawałek ziemi i pracuje w lesie, by utrzymać żonę i malutkie dziecko. Jak inni chłopi we wsi, często zagląda do karczmy Szmula, bo wódkę zanadto lubił. Żona Marysia wybacza mu te występki, gdyż kocha go nad wszystko na świecie. Kiedy po incydencie z pisarzem, przerażona, opowiada mężowi o groźbach zołzikiewicza, Rzepa, choć ma świadomość, że przekroczył wiek poborowy, posiada ziemię, a więc nie może być wzięty do wojska, nie czuje się bezpiecznie. Obawiając się pisarza, który na Rzepę ~...] też wiedziaf jakieś sprawki. Kazali Rzepie wozić ~...] w czasie zawieruchy jakieś papiery, chce z nim porozmawiać, jednak zostaje wyrzucony za drzwi. Od chwili, gdy odurzony alkoholem Wawrzon podpisuje dokumenty, nie wiedząc nawet, że nie mają one żadnej mocy prawnej, oboje z żoną czują się bezradni i zagubieni. Są zbyt naiwni, lękliwi i nieświadomi swoich praw, by wygrać z przebiegłym i bezwzględnym Zołzikiewiczem. Z pewnością historia ich potoczyłaby się inaczej, gdyby znaleźli wsparcie u osób, które powinny im pomóc i którym ufali. u dziedzica czy u księdza. Ci jednak okazali się być zupełnie obojętni na kłopoty chłopskiej rodziny. Przypomnijmy sobie wypowiedź czołowego publicysty i jednego z najbardziej aktywnych pozytywistów, Aleksandra Świętochowskiego. W swoim artykule Praca u podstaw apeluje on do obywateli ziemskich o zaangażowanie w sprawy wsi. Kreśli program ich pracy w nowych, pouwłaszczeniowych warunkach. Co z kolei dzieje się w Sienkiewiczowskiej Baraniej Głowie? Czy znalazła się tam choć jedna osoba, która realizowałaby program nakreślony przez Świętochowskiego? Oto zdesperowana Rzepowa, by ratować męża i szczęście rodziny, zaczyna szukać pomocy. Najpierw udaje się wraz z Wawrzonem do sądu gminnego, gdzie nie znajduje żadnego wsparcia. Jest to oczywiste, jeżeli przypomnimy sobie, że zasiadają w nim ci, którzy uknuli spisek przeciwko jej mężowi. Rzepie więc nie tylko nie udzielono pomocy, ale i ukarano go grzywną i aresztem za to tylko, że w domu rozżalony mężczyzna groził żonie, o czym niebacznie wspomniała sądowi naiwna Rzepowa. - Chłopsko chodzi jak struty. „Ciebie, powiada, zabiję, dzieciaka zgładzę, chałupę spalę, a powiada, nie pójdę i nie pójdę". Zapewne przebieg rozprawy byłby inny, gdyby w sądzie znaleźli się przedstawiciele ziemiaństwa, o czym napomyka rozgoryczony stary ławnik, który jako jedyny ujął się za Rzepową. Jednak ziemianie przyjęli zasadę nieinterwencji i nie interesowała ich ani praca w wiejskich samorządach, ani pomoc chłopom, którzy skazani więc byli na pastawę nieuczciwych urzędników gminnych. Z początku w rozprawach uczestniczył dzierżawca Małych Postępowic, pan Floss, który twierdził, że inteligencja powinna w nich brać udział. Zrezygnował jednak dość szybko, zrażony niechętnym stosunkiem do swoich poczynań szlachty i chłopów. Sądem zatem kierowały baraniogłowskie rozumy, które nie tylko wydawały niesprawiedliwe wyroki, ale też z opłat kancelaryjnych, skrupulatnie pobieranych, czerpały niemałe korzyści. Krytykowana przez Sienkiewicza zasada nieinterwencji widoczn jest nie tylko wsądzie. Przeczytajmy szczególnie wymowną rozmowę panny Jadwigi, córki dziedzica, zkuzynem Wiktorem, prowadzoną w czasie niedzielnego spaceru. Kiedy spotkana w czasie przechadzki Rzepowa prosi dziedziczkę o pomoc, ta nie jest w stanie nic poradzić na kłopoty chłopki. Rzepowa, wierząc, że jak człeka bieda przyciśnie, to r.ikiej, ino do dworu, udaje się do dziedzica Skoraóiewskiego, który także odmawia jej pomocy. Również i Rzepa nie wskórał nic u dziedzica, choć liczył na jego pomoc ze względu na łączące ich dawniej więzi - w czasie powstania styczniowego wozif ~...] papiery. Nic więc dziwnego, że później, rozżalony, skrzywdzony chłop podpali dworskie zabudowania. Rzepom nie pomógł i ksiądz, do którego po niedzielnej mszy udała się pełna ufności Rzepowa. Ksiądz Czyżyk, bez zagłębienia się w sprawę, miast dobrej rady i pocieszenia, skarcił Rzepę za pijaństwo, a Marysi radził się modlić i godnie znosić cierpienie, bo Bóg doświadcza swoich wiernych. doświadcza ich nawet i srodze jak Nioba ~... ] lub jako Azariasza. Nic też nie dała wyprawa Rzepowej do odległego urzędu powiatowego. Wreszcie bezradna kobieta, by ratować męża i szczęście rodziny, za radl karczmarza Szmula, udaje się do pisarza z prośbą, by zniszczył dokument podpisany przez Wawrzona. Gdy, nic nie uzyskawszy, nad ranem wróciła do domu, została zabita przez męża. Należy raz jeszcze podkreślić, że do tragedii tej nigdy by nie doszło, gdyby Rzepowie mieli oparcie w, jak pisał Świętochowski, ludziach oświeconych, których obowiązkiem jest wytłumaczenie chłopom ich praw, wyjaśnienie, że dokument, który podpisał Rzepa, nie ma żadnego znaczenia. Ziemianie jednak przyjęli wygodną dla nich zasadę nieinterwencji w sprawy gminy, księża byli obojętni na krzywdę chłopów, a urzędy powiatowe były zbyt odległe i niedostępne dla prostych mieszkańców wsi. Sienkiewicz oskarża więc ziemiaństwo i kler za doprowadzenie do tego, że o życiu naiwnych, ciemnych i bezbronnych chłopów, zagubionych w nowej, pouwłaszczeniowej rzeczywistości decydują bezkarnie pisarze gminni. Wymowa utworu jest wyjątkowo pesymistyczna. Z „Epilogu" bowiem możemy wywnioskować, że w życiu polskiej wsi długo nie nastapią żadne zmiany. Będą nią nadal władać prymitywni, okrutni, niewykształceni Zołzikiewicze. Władysław Reymont „Chlopi" Kiedy Władysław Stanisław Reymont podczas swego pierwszego pobytu we Francji przeczytał powieść Emila Zoli Ziemia, poczuł się głęboko poruszony. Utwór francuskiego naturalisty wywarł na nim silne wrażenie, ale było to wrażenie negatywne. przyszły autor Chłopów postanowił wtedy, że napisze kiedyś własną powieść o wsi, ukaże tę wieś taką, jaką naprawdę jest. Z tej inspiracji narodziło się dzieło, za które w 1924 roku otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Reymont nie był programowym naturalistą; nietrudno jednak zauważyć, że przedstawiał rzeczywistość w sposób naturalistyczny. Wynikało to z jego sposobu widzenia świata i traktowania procesu twórczego. Pisarz utożsamiał się z opisywanymi bohaterami, przeżywał opisane w utworze sytuacje; warto zauważyć, że w młodości był bardzo zainteresowany teatrem i próbował nawet kariery aktorskiej. Rzeczywistość fascynowała pisarza w swojej fizycznej dosłowności, bogactwie szczegółu, dynamice; opisywał ją taką, jakąją widział - stąd jego bezwiedny, spontaniczny naturalizm, nie poparty świadomie przyjętymi założeniami teoretycznymi. Umiejętność oddania w utworze całej prawdy życia można dostrzec w każdej opisywanej przez Reymonta scenie. Oto na przykład fragment opisu umierającego w czasie weselnej zabawy Kuby, który wsłuchuje się w odgłosy życia wsi. Twórca Chłopów przyszedł na świat w 1867 roku we wsi Korbiele Wielkie jako syn Jdzefa Rejmenta, organisty, i Antoniny z Kupczyńskich. Nie potrafił odnaleźć się w swoim środowisku; był miernym uczniem, męczyły go obowiązkowe lekcje muzyki (ojciec sposobił syna także na organistę), nie potrafił rzetelnie uczyć się rzemiosła krawieckiego w zakładzie należącym do męża starszej siostry... za to czytał mnóstwo książek i próbował pracy w teatrze, co nie dawało mu jednak stabilizacji materialnej. Dlatego też rezygnował co pewien czas ze służby sztuce, by poświęcić się rzetelnej pracy... na kolei. Monotonia ustabilizowanego życia nużyła go jednak, rzucał wszystko, by powrócić do teatru - a bieda zmuszała do powrotu na kolej... Reymont (taki bowiem przybrał pseudonim artystyczny) zaznał w życiu poniewierki, nędzy igłodu, jako początkujący pisarz borykał się także z brakami w wykształceniu (brał uzupełniające lekcje!). Udało mu się jednak osiągnąć cel. stał się twdrcą sławnym, napisał wymarzoną powieść o chłopach, których życie poznał dokładnie w młodości i podczas pracy na kolei, po wygranym procesie przeciwko Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej (Reymont uległ kontuzji w czasie katastrofy kolejowej we Włochach pod Warszawą] poprawiła się jego sytuacja materialna... Kiedy otrzymał Nagrodę Nobla, był już jednak schorowanym człowiekiem, któremu medal trzeba było przysłać do uzdrowiska, w którym przebywał osobiście zgłosić się po niego nie mógł. Obraz wsi zawarty w Chłopach jest utrzymany w konwencji epickiej. Oglądamy bardzo dokładną panoramę środowiska z uwzględnieniem wzajemnych relacji poszczególnych jego warstw oraz warunków i okoliczności zewnętrznych. Reymont opisał wieś i jej mieszkańców nie jako ciekawostkę folklorystyczną, lecz określoną społeczność, rządzącą się swoimi prawami, społeczność o bogatej i ciekawej kulturze, coraz bardziej świadomą swojej własnej wartości i roli, jaką może spełnić. Akcja powieści rozgrywa się we wsi Lipce, ale nie ta konkretna wieś tak naprawdę została tu opisana. Reymont dokonuje bowiem interesującego uogólnienia; dzięki bogactwu i różnorodności jego doświadczeń oraz określonej postawie poznawczej powstało dzieło, które nie jest prostym opisem wsi polskiej, lecz jej syntezą. Powieść składa się z czterech tomów. Twórca, kolejno opisując jesień, zimę, wiosnę i lato, wpisuje życie mieszkańców wsi w rytm zmian przyrody, którym podporządkowane są ludzkie prace. Na ten porządek natury nakłada się drugi; jest to porządek kolejnych świąt i związanych z nimi obyczajów i obrzędów. Dopiero na tym tle rozgrywa się dramat codziennego życia Lipiec. poznajemy wydarzenia dotyczące całej gromady (konflikt z dziedzicem o las, wygnanie Niemców z Podlesia, problem rosyjskiej szkoły w Lipcach, wypędzenie Jagny ze wsi) oraz podporządkowane odwiecznemu porządkowi narodzin i śmierci losy poszczególnych rodzin i pojedynczych osób. Przyjrzyjmy się bliżej wsi ukazanej przez Reymonta. Lipce leżą w niewielkiej kotlinie wokół ogromnego stawu, przez który przepływa rzeczka. Niedaleko, na wzniesieniu, rozpościera się bór. Opisując życie wsi, zaprowadzi nas twórca do kościoła, na plebanię, do organistówki, poznamy wnętrze młyna, kuźni, tartaku. Odwiedzimy karczmę i cmentarz. Poznamy także okolice, chociażby Tymowo, w którym odbywa się jarmark. Bohaterowie utworu reprezentują wszystkie warstwy ludności wiejskiej - od bogatej rodziny Borynów po najuboższych komorników, jak Kozłowie, i parobków (na przykład Kuba Socha). Poznajemy także miejscowego proboszcza i wiejską arystokrację. kowala, młynarza, organistę. Oprócz mieszkańców wsi, Reymont przedstawi nam „obcych" - dziedzica i jego brata, byłego powstańca, któremu życie uratował parobek Boryny, Kuba; niemieckich kolonistów z Podlesia; Cyganów; Rocha, poszukiwanego przez carskie władze nauczyciela wiejskich dzieci, opiekuna i doradcę. Mieszkańców wsi cechuje nieufność lub wręcz wrogość wobec ludzi z zewnątrz. Wyjątkiem jest Roch, człowiek szanowany, mający duży autorytet i ogromny wpływ na chłopów. Poznamy dokładnie problem oświaty na wsi. Większość chłopów była niepiśmienna, niektórzy jednak, zwłaszcza młodsi, potrafili czytać, a nawet prenumerowali gazety. Nastka wzięła jej z rąk zaczerniony papier i przykucnąwszy po przełazem, rozpostarła go na kolanach i znowu z niemałym trudem próbowała odczytywać. Tereska przysiadła na żerdce wsparłszy brodę na pięściach, patrzyła z lękiem na te jakieś kreski, z których tyle jeno Nastka wysylabizowała, że „Pochwalony" stojało na początku. We wsi nie było nie tylko szkoły, ale również lekarza. Leczeniem ludzi i zwierząt oraz przyjmowaniem porodów zajmowały się stare kobiety, znające się na rzeczy - Jagustynka czy Dominikowa. Największym autorytetem jednak cieszył się wiekowy kościelny, Ambroży. Opisując codzienne życie Lipiec, nie pominął Reymont problemu przestępczości. Najczęściej zdarzały się tu kradzieże, od drobnych po poważniejsze. Kuba para się kłusownictwem; Antek, broniąc prawa chłopów do lasu, w czasie walki - mszcząc ojca (do którego chwilę wcześniej mierzył z flinty) - zabija borowego. Niemcom otruto krowy (Na paskudnika pozdychały, wiadomo), wójt zdefraudował pieniądze gminne. zdarzają się sprawy o alimenty. Na porządku dziennym są pobicia (Antek pobił Mateusza i porwał się na własnego ojca, Szymek - na matkę, Bartek zza wody został brutalnie pobity przez zięcia, pobili się Kozłowie z wójtostwem) i nadużycia oraz brak dbałości o los najuboższych i bezbronnych (Kozłowie wzięli z sierocińca na wychowanie dzieci, które głodowały bez opieki w chałupie, a jedno z nich utopiło się we wrzątku; wygnana przez organistów Magda w grudniową noc urodziła dziecko w kruchcie kościoła). Czytając powieść, poznajemy warunki, w jakich żyli Iipieccy chłopi - i bogaci, i najubożsi, wiejska „arystokracja", ksiądz, Niemcy, Żydzi... Reymont opisuje wygląd domu i jego otoczenia, wnętrze, sprzęty i umeblowanie, a także wygląd zagrody chłopskiej, inwentarz, narzędzia, stajnię, oborę, stodołę... Zajrzymy w opłotki, do ogrodu i sadu, na pole... Reymont opisuje starannie także ubiór mieszkańców wsi - codzienny i świąteczny - a nawet to, co we wsi jadano. Praca jest dla bohaterów powieści świętością. Niedbałe wykonywanie roboty to nie tylko zagrożenie podstawy bytu, ale przede wszystkim pewnego rodzaju grzech, wykroczenie przeciw temu, co najświętsze dla chłopów - ziemi. Ziemia, której w Lipcach dramatycznie brakuje, jest podstawą egzystencji; jej posiadanie jest najsilniejszą potrzebą, brak - staje się przyczyną konfliktów (na przykład między gromadą wiejską a dziedzicem czy Niemcami lub konfliktów pokoleniowych między młodymi a starymi, którzy nie chcą iść na wycug, jak chociażby w rodzinie Borynów). Ziemia w powieści, podobnie jak i życie mieszkańców wsi, ukazana jest w sposób specyficzny - ulega mitologizacji. Reymont odwołuje się do sfery mitów agrarnych na przykład w symbolicznej scenie śmierci starego Boryny. Praca podporządkowana jest rytmowi przyrody. Na każdą porę roku wypadają inne zajęcia. Wiosną i latem dominują prace polowe, jesień to czas zbiorów i przygotowań do zimy, kiedy to pracuje się mniej, na ogół jedynie w domu, wychodząc tylko po warzywa do kopców czy do lasu po chrust; niektórzy mężczyźni pracują przy wyrębie lasu i w tartaku. Mieszkańcy Lipiec nie tylko pracują; widzimy ich także w czasie odpoczynku, zabaw ispotkań towarzyskich, w karczmie i na jarmarku. Dzięki pisarzowi poznajemy wiele ciekawych obyczajów, opowieści, zagadek. Poznajemy także lipeckich artystów. zagnę, która wykonuje piękne wycinanki, kraszanki, hafty, pięknie grającego na skrzypcach Pietrka, Witka - specjalistę od rzeźbienia w drewnie ruchomych zabawek... Życie w Lipcach podporządkowane jest także rytmowi kolejnych świąt. Zaduszki, Boże Narodzenie, Wielkanoc czy Boże Ciało to nie tylko czas modlitwy w kościele i dni odpoczynku - są to także momenty, w których powraca tradycyjna, pogańska obrzędowość, włącZOna w obręb zwyczajów związanych z katolickim świętem. Niezmienny rytm świąt, prac, obrzędów wyznacza pewien porządek życia wsi, na tle którego rozgrywa się indywidualny dramat miłości, narodzin i śmierci. Jesteśmy świadkami radosnego wesela i dramatu w rodzinie Borynów, odejścia Kuby, starego Boryny, Agaty, chrztu dziecka Hanki, dramatycznego porodu wygnanej Magdy... Gromada także przeżywa swoje konflikty. Chłopi próbują przeciwstawić się zbudowaniu w Lipcach rosyjskiej szkoły i bronią lasu przed wyrębem. Mieszkańcy Lipiec potrafą być pełni dostojeństwa i z godnością bronić swoich spraw; potrafąjednak także ulec emocjom i na przykład brutalnie wygnać zagnę ze wsi. Mimo że Reymont prezentuje nam wiele postaci w pełnym bogactwie i zróżnicowaniu ich cech indywidualnych, tak naprawdę bohaterem powieści jest gromada. Jest to potężna siła; jest także dla jednostki oparciem. Nie sposób żyć poza gromadą, o czym przekonał się chociażby Antek. Przekonała się o tym i wygnana ze wsi zagna, odmieniec, dziewczyna, która drażniła nie tylko swoją urodą, ale i innością, pogardą dla tradycyjnych chłopskich wartości i obyczajów. Bohaterowie powieści mdwią gwarą. Jest to jednak gwara specyficzna. Pisarz posłużył się dialektyzacją, ale wykorzystał nie tylko elementy gwary łowickiej, czyli mowy okolic, w których rozgrywa się akcja Chłopów. Wprowadził także pewne cechy z innych gwar, na przykład małopolskich, i zrezygnował z tak typowej cechy gwary łowickiej, jakąjest mazurzenie. W ten sposób powstała swego rodzaju synteza gwary, zapis mowy chłopskiej w ogóle. Lipce Reymontowskie... wieś jak inne - dzięki autorowi Chłopów znana, odwiedzana przez turystów, obrastająca w legendę. Ta niewielka wieś stała się symbolem polskiej wsi w ogóle, jej powieściowemu wizerunkowi nadał bowiem pisarz cechy uniwersalne. Stefan Żeromski – „Opowiadania” „Każdy dźwięk cudzy odzywa się echem w moim sercu brzmiącym" Stefan Żeromski miał niezwykłą umiejętność pisania o sprawach trudnych, bolesnych, niekiedy wstydliwych. Każdy jego utwór porusza istotne zagadnienia i każdy wywołuje żywy oddźwięk u czytelników. W większości opowiadań Żeromskiego pojawiają się dwa główne tematy - problem walk narodowowyzwoleńczych oraz problematyka wiejska. W tych niekiedy krótkich utworach pisarz gromadzi obrazy konkretne i typowe, ostro i lapidarnie formułuje wnioski. Żeromski znał bardzo dobrze warunki panujące na polskiej wsi, głównie na Kielecczyźnie, skąd pochodził (był synem zubożałego szlachcica). ze szczególną wnikliwością przedstawiał więc sytuację chłopów i zdeklasowanej szlachty po ogłoszonym przez rząd rosyjski w 1864 r. ukazie uwłaszczeniowym, który m.in. dawał chłopom na własność użytkowane przez nich grunty. Doprowadziło to do bankructwa tysiące dworów szlacheckich. W wyniku reformy uwłaszczeniowej chłopi przestali pracować na pańskich polach. Darmową do niedawna robociznę trzeba było opłacać. Ziemiaństwo polskie, przyzwyczajone dotąd do tradycyjnych form gospodarowania, nie potrafiło przystosować się do zmienionych warunków gospodarki rolnej. Stopniowo więc upadały kolejne majątki, a ich właściciele wyprowadzali się do miast. Niektórych stać było jeszcze na kupienie kamienicy czynszowej. Inni zakładali drobne przedsiębiorstwa. Najubożsi zaś rozpoczynali pracę w urzędach, na kolei bądź też znajdowali inne, często mało płatne, posady. Na wsiach pozostawali tylko najbogatsi i najbardziej przedsiębiorczy obywatele ziemscy. Żeromski, żywo zainteresowany przeobrażeniami w życiu wsi polskiej krótko po uwłaszczeniu, nie tylko dostrzega te problemy, ale również stara się je wnikliwie przedstawić, sklasyfikować i ocenić. Oto zbankrutowany szlachcic, Dominik Cedzyna, z Doktora Piotra. Po utracie majątku - Kozikowa, zmuszony został do podjęcia pracy. Jest nadzorcą robotników u dorobkiewicza inż. Bijakowskiego. Aby zdobyć pieniądze dla studiującego w Anglii syna, obcina robotnikom zarobki. Dominik marzy o powrocie na wieś, ale w charakterze rządcy majątku Bijakowskiego. Jest bowiem człowiekiem zbyt starym i nie ma już tyle energii, by rozpoczynać życie na nowo, we własnym dworze. W tym samym opowiadaniu znajdujemy też sylwetkę innego właściciela ziemskiego. Jest nim Juliusz Polichnowicz, dziedzic Zapłocia. Choć jest człowiekiem stosunkowo młodym, dość wykształconym, aby podjąć próbę ratowania majątku w sytuacji zaistniałej po 1864 r., to jednak nie potraf dostosować się do nowej rzeczywistości. Jest zbyt leniwy, lekkomyślny, nieudolnie prowadzi gospodarstwo, które szybko popada w ruinę. Ostatecznie, po targach, sprzedaje folwark z ugorami, pustymi stodołami i litanią długów za marne grosze obrotnemu Bijakowskiemu, który na jego polach odkrył złoża wartościowej gliny i szybko otworzył cegielnię. Równie niezaradny i leniwy był dziedzic jednego z podwarszawskich dworów (opowiadanie Zmierzch). Rozrzutne życie szybko doprowadziło go do ruiny - wyleciawszy nagle z dziedzictwa oparf się aż w Warszawie, gdzie teraz wodę sodową w budce sprzedaje. Zupełnie inny jest nowy, mądry dziedzic. To typ człowieka, który szybko potrafił dostosować się do nowych warunków ekonomicznych. To człowiek z inicjatywą, rzutki, pomysłowy. Bagna, na które nikt dotąd nie zwracał uwagi, postanawia zagospodarować i zrobić z nich stawy rybne. Sytuacja chłopów po uwłaszczeniu, wbrew pozorom, nie zmieniła się. Żeromski, w okolicach, z których pochodził, dalej widział wieś zacofaną i biedną. Nieurodzajna, jałowa ziemia, ktdrą dostała tylko część chłopów, dawała bardzo mizerne plony. Chłopi zimą i na przednówku marli głód straszliwy, nieopisany (Zmierzch), więc - mimo zniesienia pańszczyzny - dalej uzależnieni byli od dworu. Żeromski dostrzegał więc ich nędzę, brak praw, które formalnie gwarantowała im ustawa. Stąd z całą bezwzględnością, sarkazmem przedstawiał wciąż trwającą niedolę wieśniaków. Zmierzch to mały epizod z życia ubogich chłopów (Gibałdw), którzy, by przeżyć zbliżającą się zimę, ciężko pracują przy wywózce torfu. Ten kawaf grosza to zaledwie dwadzieścia kopiejek za wywiezienie metra sześciennego torfu. Co prawda początkowo obiecywano im większy zarobek, lecz dość szybko wynagrodzenie zmniejszono. Obrotny dziedzic zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że może zatrudniać chłopów na własnych warunkach. Im tam dobrze dojadło, skoro bez namysłu do takiej roboty się kwapią....] Po chałupach w taki czas nie zarobią, dwór się swoimi ludźmi przy młockarniach i maszynach obywa przebierać nie ma w czym. Trafnie też przewidywał, że chłopi nie będą się buntować. I rzeczywiście, Gibałowie nie protestuje, gdyż są w sytuacji bez wyjścia. Walek co prawda upił się i zbił żonę, ale następnego dnia oboje przyszli do pracy, pozostawiając w chałupie bez opieki malutkie dziecko. Jak każda matka, Gibałowa niepokoi się o maleństwo, słyszy ten płacz przedziwny, żałosny jak pisk kani na pustkowiu. Rozlega się on w jej uszach, nęka jakieś jedno miejsce w mózgu i drażni w sercu. Przez cały dzier. nie myślała o nim, bo twarda robota rozprasza wszelkie myśli, unicestwia je prawie i mąci, ale teraz strach wieczorny zniewala ją do skupienia się, zaczepienia myślami o tę kruszynę... Gibałowa chciałaby wrócić do domu. Musiałaby jednak przerwać pracę, a boi się męża, zna bowiem jego gniew, jak on umie chwycić pod żebro, trzasnąć raz, drugi, a potem cisnąć człowiekiem między szuwary. Wie też, że gdyby wcześniej skończyli pracę, zarobiliby mniej pieniędzy, a i tak harują prawie za darmo. Kobieta nie odchodzi więc z pola. Walczy z własnym sercem, myśli cały czas o maleństwie, które od wielu godzin jest bez opieki, i narzuca błoto cztery razy szybciej - już nie pięściami, nie z chłopską rozważną ekonomią wysiłku, ale mocą nerwów. To bieda powoduje, że w życiu tych ludzi zanikają wyższe wartości, że narasta w nich agresja, brak zrozumienia. Gióała bije żonę, reaguje prymitywnie, bo ciężka praca wyniszczyła go, zabiła w nim miłość i wrażliwość. Nie potraf już być dobrym i wyrozumiałym mężem. Może już nawet zapomniał, co to znaczy. Gióałowie nie mają prawa do normalnego życia. Ich egzystencja już bowiem od dawna sprowadza się tylko do walki o przetrwanie. Walek Obala (Zapomnienie), właściciel dwu morgowin piachu lotnego, tak jak Gibałowie uzależniony jest od dworu i tak jak oni nie ma pieniędzy na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Nędza zmusza go do kradzieży desek na trumnę dla swego jedynego syna. Zostaje przyłapany i dotkliwie pobity przez gajowego Lalewicza. Obecny przy tym dziedzic, pan Andrzej, zdaje się nie dostrzegać tragedii chłopa. Jest osobą wyjątkowo nieczułą, wręcz okrutną - nie wzrusza go ani obraz nędzy chałupy Obali, ani nawet widok ciała martwego chłopca. Żąda od wieśniaka uiszczenia grzywny, grozi więzieniem w przypadku jej niezapłacenia. Dla światłego - jak należałoby przypuszczać dziedzica Obala jest nikim, nie ma żadnych praw. Równie tragicznie przedstawia się sytuacja bezrolnych chłopów. Ludzie z zapadniętymi brzuchami i wydłużonym przewodem pokarmowym wskutek bezwstydnego przeładowywania go samymi kartoflami pracują od rana do nocy w cegielni Bijakowskiego (Doktor Piotr). Mieszkają w drewnianych budach, cierpią nędzę. Ich sytuacja przypomina historię Gibałdw. Oni też początkowo dostawali 30 kopiejek wynagrodzenia. Później Dominik Cedzyna zmniejszył wynagrodzenie do dwudziestu. Chłopi musieli na to przystać, gdyż nigdzie nie znaleźliby innej pracy. Odebrane robotnikom pieniądze były potrzebne Dominikowi na kształcenie studiującego za granicą syna. Podobnie jak dziedzice z opowiadań Zmierzch i Zapomnienie, nie odczuwał ani litości dla pracowników, ani żadnych wyrzutów sumienia. Przecież, jak spokojnie tłumaczył oburzonemu synowi, Cały sekret polega na tym, że B~]akowski daf emu] upoważnienie do pobierania oryginalnej wprawdzie tantiemy ~...]. „Produkuj pan taniej... a co na tym osiągniesz, to twoje". Stefan Żeromski „Przedwiośnie" Stefan Żeromski wierzył, że po odzyskaniu długo oczekiwanej niepodległości w wolnej ojczyźnie zapanuje sprawiedliwość społeczna. Sprawa ta zajęła dużo miejsca w jego opowiadaniach oraz w wypowiedziach publicystycznych. Szybko jednak zaczął dostrzegać nędzę szerzącą się na wsi i w mieście, nieporadność i powolność rządzących w rozwiązywaniu palących kwestii społecznych. W szkicu literackim „Snobizm i postęp", wyd. w 1823 r., Żeromski przypominał, że w kraju są miliony ludzi polskich bez roli, komorników i chłopów ~...] bez możliwości wyjścia z trudnego bytu. Również w Przedwiośniu, powieści wyrosłej z poczucia goryczy i bezsilności wobec otaczającej rzeczywistości, pisarz zwraca uwagę, że odzyskanie niepodległości nie zmieniło niczego w życiu chłopów. Bohater utworu, Cezary Baryka, dość ostro oceniał sytuację polskiej wsi. Doświadczenia rosyjskie pozwoliły mu z pewnego dystansu spojrzeć na dostatnie życie mieszkańców Nawłoci oraz niesprawiedliwość i krzywdę, panujące w dworskim folwarku. Cezary, który z początku szybko dostosował się do sielskiego życia we dworze Wielosławskich, stopniowo zaczął dostrzegać wiele niepokojących zjawisk. Beztroskie życie poczynają mącić mu najpierw przelotnie tylko widziane obrazy nędzy. Oto w trakcie przejażdżki bryczką do refleksji skłania go widok obdartego Żyda i dwóch chłopów. Miałby ochotę porozmawiać z nimi, radzić po głupiemu nad wydźwignięciem się z utrapienia, urągać na wójta, na pisarza, na panów, na układ świata pomstować i wykrzykiwać... Iść z tamtymi dwoma drogą pełną znoju i przeszkód, ziębiącą nogi, kolana ~... ] Cezary wołaf w duszy do wiekowych chłopów, którzy zostawali daleko-daleko na korzenistej drodze. „Ej, wy, ludzie? Słuchajcie? Ja idę tam razem z wami". W Chłodku Cezary zamieszkał u ekonoma Gruboszewskiego i by uciec od wspomnień, chwytał się każdej pracy. Jednocześnie zaczął żywo interesować się tym, co się dookoła niego działo. Chodził, biegał, wtrącaf się, wścibiał, podglądał, nasłuchiwał. ilczyf się ostatnich sekretów życia biedoty. Rozmawiał z chłopami, obserwował życie komorników. Widział ich nędzę, poniżenie, warunki, w jakich żyją. Dostrzegł, że nic prócz pracy ich nie interesuje, że są bierni i zbyt łatwo pogodzili się ze swoim tragicznym losem. Nic więc dziwnego, że w Cezarym rodzi się bunt. Szczególnie silne wrażenie wywarła na Cezarym nędzna egzystencja najbiedniejszych, nie posiadających ziemi chłopów. Powyżej przedstawiony obraz jest niezwykle sugestywny. Tylko tak wrażliwy człowiek, jakim był autor Przedwiośnia, mógł w kilku zaledwie zdaniach zawrzeć całą prawdę o niesprawiedliwości i krzywdzie w Polsce. Spostrzeżenia te utkwiły niezwykle głęboko w pamięci głównego bohatera powieści, który zapyta później Szymona Gajowca, wysokiego urzędnika ministerialnego. „Czemu, tu tyle nędzy?"